Kaoru
– Ookami
Hikaru – Amy*
Rozdział 1
Dzień jak co dzień. Ptaszki ćwierkają, a w
Ouranie powoli mija kolejny dzień wypełniony lekcjami i zajęciami poza
lekcyjnymi oraz spotkaniami klubów. Jednym z nich był właśnie klub hostów
spełniający jak codziennie swoją wartę, czekając na klientki. Król hostów
Tamaki jak zawsze uwodził panienki, Kyouya podliczał zyski, Honey błyszczał
słodkością, a Mori w pewien sposób go dopełniał, Haruhi jak co dnia udawała
chłopaka, a bliźniacy... właśnie, bliźniacy po raz kolejny odgrywali scenkę
swojej "zakazanej braterskiej miłości".
-Hikaru... Jak możesz to opowiadać?- spytał Kaoru
rumieniąc się, ale tylko oni wiedzieli, że to tylko na pokaz.
- Kiedy to
prawda, Kaoru. Nie moja wina, że tak słodko wyglądałeś, jak przebierałeś się za
pokojówkę. Szczerze mówiąc, nadal trzymam twój fartuszek.
Hikaru patrzył, jak jego brat jeszcze bardziej
się rumieni. Specjalnie dla klientek odstawiali codziennie scenki ze swojej
" zakazanej, braterskiej miłości". Oczywiście żadnemu z nich to nie
przeszkadzało, w końcu na co dzień i tak zawsze byli razem. Hikaru usłyszał
brzdęk talerzy i odwrócił się w stronę hałasu.
- Bardzo
przepraszam, za chwile to posprzątam.
Haruhi w
biegu złapała zmiotkę i zaczęła zamiatać potłuczone naczynia. No tak, Haruhi.
Nikt w szkole poza klubem hostów i Bosanovą nie wiedział, że tak naprawdę
Haruhi Fujioka była dziewczyną. Chłopak podniósł się z krzesła i podszedł do
Haruhi, aby pomóc jej pozbierać szkło.
- PATRZCIE! HIKARU POSZEDŁ DO HARUHIEGO!!-
krzyknęła jedna z klientek- CO TERAZ BĘDZIE Z KAORU?
Wymieniony bliźniak zaśmiał się tylko
cicho i sam wstał, podchodząc do nich i pomagając. Spojrzał na brata, a
następnie na klientki. Uśmiechnął się łobuzersko pod nosem i kiedy podniósł
jeden z odłamków szkła, udał, że się zaciął.
-Aish...- powiedział, zakrywając rękę.
Podniósł
natychmiast głowę znad szkła i rzucił bratu zaniepokojone spojrzenie. Jednak
kiedy Kaoru mrugnął do niego zadziornie, chłopak zrozumiał aluzję. Przybliżył
się na klęczkach do brata i ujął jego rękę.
- Kaoru, nic ni jest? Pokaż mi to.
Bez wahania podniósł dłoń Kaoru i przypatrzył
się " ranie" na palcu wskazującym.
- Ach, Kaoru, co ja z tobą mam...- po tych
słowach zbliżył delikatnie palec brata do ust po czym lekko polizał "
zranione" miejsce.
Klientki pisnęły, a on razem z bratem się
uśmiechnął.
-Nic mi nie będzie Hikaru, pomóż Haruhi
zbierać resztę- powiedział. Obydwaj zawsze szukali pretekstu tylko po to, aby
odgrywać kolejne scenki, co irytowało Fujiokę, ale braci jakoś zbytnio to nie
obchodziło. Po prostu odgrywali swoją rolę w klubie.
- Mhm-
mruknął i wrócił do sprzątania.
Haruhi
spojrzała się na niego po czym lekko westchnęła.
- Poradzę sobie sam, Hikaru. Lepiej wróć do
klientek.
Bliźniak
przyjrzał się dziewczynie ze zmarszczonymi brwiami. Ostatnio Haruhi była jakaś
nieobecna, jakby ciągle zamyślona. Kątem oka zauważył, jak dziewczyna zerka w
stronę Tamakiego, po czym szybko odwraca głowę.
- Aha....
- Mówiłeś
coś?
Chłopak
lekko prychnął.
- Nie, nic takiego- po czym podniósł się i wrócił
do klientek.
Kaoru obserwował wszystko i podszedł do
brata obejmując go ramieniem. Chciał przynajmniej trochę go pocieszyć. Wiedział
o co chodzi, aż za dobrze. Chciał coś zrobić dla brata, ale bardzo dobrze
wiedział, że dziewczyna woli Tamakiego od kogokolwiek innego.
- Nic mi nie
jest, Kaoru.
Doskonale
wiedział, że brat się o niego martwi. Ale jemu naprawdę nic nie było. Czuł się
całkiem w porządku. A to dlatego, że postanowił sobie, że jeżeli Haruhi będzie
wolała króla Tamakiego, to on sobie odpuści. Tak po prostu. Westchnął lekko i
szeroko się uśmiechnął.
- To jak, Kaoru, rozpoczynamy naszą zabawę?
- Jasne- uśmiechnął się i zatrzymał się z
bratem przy klientkach, po czym roztrzepał grzywki sobie i Hikaru. Uśmiechnął
się łobuzersko.
- Drogie panie...- zaczął. -...zagrajmy w
grę, który z nas to Hikaru-kun!- krzyknęli równocześnie.
Klientki pisnęły z radości. Hikaru i Kaoru
przybrali te same pozy i uśmiechnęli się szeroko.
- Dzisiaj
był spory ruch.
Spojrzał się
w stronę Kyoyi.
- To źle?
- Skądże. Wasza popularność, zamiast malec
coraz bardziej wzrasta.
Hikaru objął brata i głośno się roześmiał.
- Nie ma się
czemu dziwić!
- Nie męczy was to chociaż trochę?
Bliźniacy odwrócili się w stronę Haruhi.
- Co masz na myśli? – spytał, marszcząc brwi.
- To ciągłe udawanie. Nie macie czasem ochoty
z tym skończyć?
Hikaru lekko się zirytował.
- Przecież sama codziennie udajesz. Moglibyśmy
się zapytać o to samo.
Patrzył, jak dziewczyna na chwilę się zamyśla,
po czym jej twarz rozjaśnił delikatny uśmiech, od którego chłopakowi zaczęło
bić szybciej serce.
- Uhm, masz rację.
Kaoru wiedział co się dzieje z bratem. W
końcu przed Kaoru nawet nie miał co udawać. Spojrzał na Haruhi, a następnie na
brata.
-
Haruhi, możemy porozmawiać?- spytał. Miał plan jak po raz kolejny sprawić, aby
ta dwójka się razem umówiła, chociaż jakoś nie na rękę było oddawać dziewczynie
swojego brata.
-
Nie ma sprawy - odeszli na bok, a on się do niej uśmiechnął. - Wiesz. Jutro
organizują w parku za szkołą festiwal. Hikaru nie lubi takich rzeczy, a mnie
się nie chce iść samemu. Pójdziesz ze mną?- spytał chociaż wiedział, że później
sprawi, aby zamiast niego poszedł właśnie Hikaru.
Patrzył, jak
Haruhi i Kaoru odchodzą na bok. Miał co do tego złe przeczucia, ale postanowił
się na razie tym nie przejmować. Najważniejsze jak na razie były jego uczucia.
Te cholerne uczucia, które tak bardzo chciał ignorować. Co wcale mu nie
wychodziło, nawiasem mówiąc. Próbował sobie wmówić, że wszystko jest w
porządku, ale to nie pomagało. Nie chciał, aby brat się o niego martwił, ale
przed nim raczej nic nie ukryje. Zapewne już znał jego uczucia.
- Cholera- mruknął ze złością pod nosem.
- Mówiłeś coś może?
Nawet nie zauważył, kiedy ta dwójka wróciła.
Rzucił bratu podejrzliwe spojrzenie po czym lekko się uśmiechnął.
- Nic takiego, Haruhi.
- Chodź Hikaru. Idziemy do domu. W
końcu...- uwiesił się na bracie i zaśmiał się. Miał nadzieję, że jego plan
wypali i wszystko pójdzie po jego myśli. Teraz musiał tylko wymyślić sposób,
aby zamiast niego poszedł Hikaru. Z chorobą raczej mu już się nie uda... A
może... Będzie udawał, że wymiotuje?
- Aaa, w
porządku.
Bliźniacy pożegnali się z przyjaciółmi po czym
wrócili do rezydencji ( czy coś w tym stylu xD). Przez całą drogę powrotną
Hikaru myślał o Haruhi. Zastanawiał się, kiedy poczuł do niej coś więcej niż
przyjaźń. A może od samego początku był w niej zakochany? To, jak obchodzi się
z innymi, jak się uśmiecha i jak wspiera innych nawet o tym nie wiedząc. To
wszystko było w niej cudowne, za to wszystko ją kochał. Na dodatek była strasznie
urocza!
- A więc? O czym chciałeś rozmawiać z Haruhi?
Bliźniacy właśnie zasiadali do kolacji. Hiakru
usiadł naprzeciwko brata i zaczął dziobać w swoim posiłku.
- Umówiłem się z nią- powiedział
Kaoru, uśmiechając się- Ale nie chce mi się iść. Pójdziesz za mnie?- spytał,
wkładając do ust kawałek jedzenia- Do tego jakoś źle się czuję- powiedział i
oparł się jedną ręką na stole, dziobiąc jedzenie. W sumie nawet nie miał ochoty
aby cokolwiek jeść.
Otworzył
szeroko oczy, jednak po chwili je zwęził.
- To po co się z nią umawiałeś, skoro nie chce
ci się iść? Już raz cię zastępowałem, teraz po prostu odwołaj tą randkę.
Zapadła cisz, przerywana jedynie dźwiękami
skrobania po talerzach.
- Tak właściwe, to dlaczego się z nią umówiłeś?
Czy.... Haruhi ci się podoba?
Hikaru patrzył na Kaoru z uwagą, nie chcąc
przegapić ani jednego szczegółu jego reakcji.
-Nie mogę już odwołać. Nawet nie mam jak-
rozłożył ręce -Haruhi zepsuła telefon- powiedział, a po chwili nabił kawałek
jedzenia na widelec i podniósł go do góry.
- Po prostu chciałem się z nią spotkać jak
z przyjaciółką- przyznał machając widelcem- ale boli mnie brzuch i mi się nie
chce. Nie wiem czy do jutra mi przejdzie- powiedział, krzywiąc się.
Hikaru
głęboko westchnął, po czym zaczął się bujać na krześle.
- Jesteś
pewien, że powinienem iść za ciebie? Skoro się źle czujesz, to może lepiej
byłoby, gdybym z tobą został, a na tą randkę wysłalibyśmy Jego Wysokość.
Opuścił
lekko głowę, po czym wstał od stołu przeciągając się.
- Ajajaj! Nie mam już siły! Idę pod prysznic.
Chłopak wyszedł z pomieszczenia, jednak po
chwili zajrzał jeszcze do jadalni.
- Możesz
później dołączyć....
- Dam sobie sam radę. Pójdź jutro-
powiedział za odchodzącym Hikaru, a kiedy wrócił zaśmiał się cicho- Jak to
zjem... Albo... Dobra nie zjem tego. Co to w ogóle jest? Kucharza zmieniliśmy?-
spytał i wstał od stołu wzdychając i ruszył w stronę brata, ale dla zachowania
pozorów trzymał się lekko za brzuch.
- Hikaru? A
gdzie Kaoru?
Patrzył się
z lekkim zażenowaniem na swoje buty. W końcu to on poszedł na randkę, to było
oczywiste, że da się bratu przekonać. Jednak bał się spojrzeć przyjaciółce w
oczy.
- Kaoru... źle się poczuł i poprosił mnie,
abym go zastąpił.
Chłopak czuł się tak, jakby miał deja vu. Najwyraźniej
Haruhi była tego samego zdania.
- Znowu?!
Ech, po co się umawiać, skoro i tak nie ma zamiaru się przyjść....- mamrotała
tak chwile pod nosem, po czym lekko się uśmiechnęła i złapała Hikaru za ramię.
Bliźniak podniósł natychmiast głowę.
- No, ale nieważne. Nie można zmarnować tak
ładnego dnia, prawda, Hikaru?
- A... tak.
- To jak, co
na dzisiaj zaplanowałeś?
Chłopak się lekko zdziwił.
- A to nie ty miałaś coś zaplanować...?
Obydwoje w tej samej chwili załamali ręce.
- Nie
wierzę, że to się znowu dzieje....- wybuchli oboje głośnym śmiechem.
Tymczasem Kaoru siedział w jednej z
rezydencji rodu Hitachiin i grał w jakąś grę, która powoli zaczynała go nudzić.
W normalnych okolicznościach śledziłby brata, ale stwierdził, że dzisiaj da mu
wolną rękę. Westchnął i wyłączył grę kładąc się na kanapie i łapiąc się za
brzuch.
- Teraz naprawdę mnie boli...- mruknął sam
do siebie i przekręcił się na bok- Hikaru... Tylko tego nie zawal- uśmiechnął
się pod nosem.
- A psik!
-Hikaru, dobrze się czujesz?
Haruhi podała chłopakowi chusteczkę, po czym
wróciła do picia soczku.
- Mhm, w
porządku.
Spacerowali
parkiem, nie mając pomysłów, co mogą robić. Jednak spacer też był dobry.
Atmosfera, o dziwo, wcale nie była napięta. Hikaru czuł się nadzwyczaj
swobodnie rozmawiając i śmiejąc się razem z Fujioką. Było naprawdę przyjemnie,
jednak chłopak wiedział, że długo ten stan nie pobędzie. Zatrzymali się przy
jednej z parkowych ławek, znajdującej się pod drzewem wiśni. Idealne miejsce.
Usiedli na ławce i na moment zapadła cisza. Hikaru nabrał powietrza w płuca i
odwrócił się twarzą do Haruhi, kiedy zauważył jej szeroko otwarte oczy,
wpatrujące się w coś, co znajdowało się niedaleko nich. Bliźniak podążył za jej
spojrzeniem.
- He?! Wasza
Wysokość?! A co ty tu robisz?
Kaoru wziął telefon do ręki i zaczął
przekładać go z ręki do ręki.
-
Zadzwonić, czy nie zadzwonić, hm?- mówił
sam do siebie. Chciał sprawdzić jak idzie bratu, ale z drugiej strony wiedział,
że może przeszkodzić. Nagle usłyszał pukanie do drzwi, a kiedy na nie spojrzał.
- Paniczu- jedna z pokojówek zajrzała do środka- przygotowaliśmy dla panicza
jedzenie- wyznała i wyszła z pokoju, a Kaoru tylko przekręcił się, a po chwili
wstał. Był głodny, ale nie wiedział czy cokolwiek uda mu się zjeść i to nie
tylko z powodu bolącego brzucha, ale przez to, że martwił się o brata.
" I jak? Wszystko okej? Nie przejmuj się
mną."- wystukał w końcu smsa i wysłał go do
brata.
- Hikaru?
Haruhi? A co wy tu robicie?
Jego Wysokość stał przez chwile nieruchomo, po
czym wybuchnął.
- Zaraz,
zaraz!! Dlaczego jesteście razem w parku, w dni wolne od szkoły??!! Ach, nie
rozumiem tego!!! - Tamaki zaczął wypytywać Hikaru, który zaczął się na niego
drzeć, kiedy nagle usłyszeli śmiech Haruhi.
- Haruhi....?
- Ahaha, przepraszam, przepraszam. Ale tak
bardzo miło na was patrzeć....
Hikaru lekko
się uśmiechnął. Haruhi miała taki ładny śmiech. Tak rzadko go używała... Nagle
coś do niego dotarło. Wszystkie te momenty, kiedy dziewczyna była taka
rozbawiona. We wszystkich tych chwilach uczestniczył Tamaki. Hikaru patrzył,
jak Jego Wysokość także zaczyna się śmiać. Poczuł się dziwnie wyciszony.
Nadzwyczaj spokojny, kiedy patrzył na tę dwójkę. Poczuł nagle wibracje i
wyciągnął telefon. Dostał wiadomość od Kaoru:
" I jak? Wszystko okej? Nie przejmuj się mną. ". Bliźniak
prychnął lekko pod nosem.
- Haruhi?
Dziewczyna spojrzała w stronę Hikaru, po czym
się uśmiechnęła. Doskonale znała TO spojrzenie.
- W
porządku. Możesz iść.
- Dzięki. A,
Wasza Wysokość?
- Tak?
- Zajmij się
Haruhi.
- A....
dobrze.
Siedział przy stole, bawiąc się jedzeniem
jednak nic nie zjadł. Odłożył widelec i poszedł do pokoju kładąc się na łóżku i
zwinął się w kulkę. Tym razem to już nie były żarty. Brzuch bolał go
niemiłosiernie, a on sam nie wiedział od czego. Może to była kara za kłamstwo?
Nie. On w takie rzeczy nie wierzył. Leżał na łóżku i co chwila sprawdzał
telefon. Nic. Żadnej odpowiedzi. Zaczął martwić się jeszcze bardziej. " A
co jeśli im przerwałem?"- pomyślał- " Wybacz Hikaru..." Kiedy
poczuł ukucie w brzuchu skrzywił się i mocniej się za niego złapał. W sumie
dawno nie chorował, a ostatnio jakoś mało jadł. Może to było przyczyną? Zaśmiał
się sam z siebie i ułożył się wygodniej. Jedna z pokojówek weszła do pokoju i
zrobiła mu ciepły okład.
-
Jak się panicz czuje?- spytała.
- Do bani- odpowiedział.
Mijając
jadalnię zauważył pełen talerz jedzenia na miejscu Kaoru. Westchnął cicho i
skierował się do ich pokoju. Po drodze minął się z jedną z pokojówek. Po jej
minie od razu się zaniepokoił.
- Czy coś
się stało mojemu bratu?- zapytał z obawą w głosie.
Pokojówka podskoczyła na dźwięk jego głosu,
najwyraźniej go wcześniej nie zauważyła.
- A... panicz Hikaru. Panicz Kaoru źle się
poczuł, więc poszedł się położyć.
Hikaru przyspieszył kroku. Uchylił lekko drzwi
od sypialni i po cichutku wśliznął się do środka, aby go nie obudzić, jeżeli
zasnął.
Spał z telefonem w ręce. Cały czas miał
nadzieję, że brat odpisze, aż w końcu zasnął. Dzięki temu nie czuł bólu
brzucha, który męczył go dzisiejszego dnia. Kiedy usłyszał jakiś szum otworzył
oczy i zaspany popatrzył najpierw przed siebie. Po chwili rozejrzał się
dookoła.
-
Hikaru...?- wydukał kiedy zauważył brata.- Nie powinieneś być z Haruhi?
Hikaru
wśliznął się bezszelestnie pod kołdrę i objął lekko brata.
- Idiota z ciebie. Skoro tak bardzo źle się
czułeś, mogłeś powiedzieć.
Bliźniak opatulił mocniej brata kołdrą, po
czym się do niego przytulił. Tak naprawdę obwiniał siebie. Powinien był zostać
z Kaoru.
- Jak się czujesz?
- Dobrze- skłamał- Nie martw się. Co z
Haruhi?- spytał po czym zamknął oczy wtulając się brata.
Nie
powie, że nie było mu miło kiedy tak się o niego martwił, ale w końcu chciał
spiknąć ze sobą Hikaru i Haruhi, a nawet nie wiedział jak poszło, chociaż teraz
jak o tym pomyślał zrobiło mu się jakoś dziwnie na sercu. W końcu to, że Hikaru
znajdzie sobie dziewczynę wiązało się z pogorszeniem ich relacji, a tego niezbyt
chciał, ale wiedział, że to nieuniknione i kiedyś będą musieli się rozstać.
- Ech,
przecież widzę, że wcale nie jest "dobrze".... Dlaczego kłamiesz?
Hikaru zmarszczył brwi. Nigdy się nie
okłamywali. To nawet nie miałoby sensu, bo bardzo dobrze się znali i wiedzieli,
kiedy któryś z nich kłamie. A drugi powód był taki, że po prostu nigdy sobie
tego nie robili. Chłopak martwił się o brata. Ostatnio coraz bardziej się od
siebie oddalali. Hikaru nie wiedział, dlaczego tak jest.
- No dobra, masz mnie- zaśmiał się- to
było tak dla sprawdzenia- powiedział i uśmiechnął się po czym zwinął się
bardziej, trzymając się za brzuch. - Jeszcze raz spytam: jak ze spotkaniem, hm?
Haruhi chyba się nie obraziła, że ty przyszedłeś zamiast mnie, co?- spytał,
podnosząc lekko głowę tak, aby spojrzeć bratu w oczy.
Byli blisko siebie, a on poczuł się jakoś
dziwnie, chociaż to było u nich normalne. Sam nie wiedział co się dzieje.
Jedyną teorią jaką obstawiał było to, że bał się ich rozstania.
- Nie, nie
obraziła się....
Hikaru postanowił
nie wspominać o tym, że spotkali Jego Wysokość. No bo co by tu niby opowiadać?
To było oczywiste, że przegra z Królem Tamakim. Ale o dziwo aż tak bardzo go to
nie zraniło. Teraz jego zmartwieniem był chory Kaoru, który sie w niego wtulał.
Zaraz, czy bólem brzucha można się zarazić?
-To dobrze- powiedział cicho i zamknął
oczy, układając się wygodnie- pozwól, że jeszcze trochę się prześpię, może
brzuch przestanie mnie boleć.
Zasnął, ale po jakimś czasie obudził się
czując mocny ból brzucha, a w nim bulgotanie. Jakby coś się w nim kotłowało.
Czym prędzej wstał i pobiegł do łazienki. Dopiero tam zwymiotował nachylając
się nad muszlą klozetową. "Chyba czymś się zatrułem..."- pomyślał.
Hikaru
obudził dźwięk spuszczanej wody w łazience. Zauważył, że brata nie ma obok.
Podniósł się do pozycji siedzącej i westchnął, kiedy zobaczył Kaoru
wychodzącego z ubikacji. Chłopak wycierał sobie usta. Hikaru wiedział, co to
oznacza. Wstał z łóżka i mijając brata, wyszedł z pokoju. Kogoś ze służby
znalazł w kuchni, a mianowicie ich kucharza, który szykował sobie przekąskę.
- A... panicz Hikaru? a co panicz tu robi o
tak późnej porze?
- Kaoru jest chory. Trzeba zadzwonić do
lekarza. Powierzam to tobie, Bart.- rzucił na odchodnym wychodząc z kuchni.
- M-mam na imię Carl....
Opadł na łóżko i wpatrywał się w sufit.
Czuł smak wymiocin, a do tego powieki były całkiem ciężkie. Był blady, a pod
oczami miał wory, które sprawiały, że tylko wyglądał jeszcze gorzej.
"Haha... chyba naprawdę się rozchorowałem..."- zaśmiał się w duchu.
Ciekawiło go tylko od czego, w końcu nie jadł nic niedobrego... A może to przez
te plebejskie potrawy, którymi częstował go Jego Wysokość. W końcu nie był
przyzwyczajony do takiego jedzenia.
Wchodząc do
pokoju, Hikaru zauważył brata leżącego na łóżku. Podszedł specjalnie robiąc jak
najwięcej hałasu, po czym rzucił się obok brata.
- No i jak tam zdrówko....? Bo wiesz, ja się
czuję świetnie! Ach, aż chce mi się tańczyć! No, dawaj, zatańcz ze mną.
Chłopak
podniósł się gwałtownie, po czym pociągnął za sobą brata.
- Hikaru... Przestań...- wydukał i poczuł,
że kręci mu się w głowie, a potem ostry ból brzucha przez co osunął się na
kolana, a po chwili wstał, żeby nie martwić brata i ze spuszczoną głową usiadł
na łóżku, trzymając się za brzuch. - Chyba naprawdę się rozchorowałem, co?-
spytał i zaśmiał się słabo, patrząc na Hikaru.
W Hikaru
coraz bardziej się gotowało. Był cholernie wściekły i nie miał zamiaru tego
ukrywać.
- Och, naprawdę? Ha, co za ironia! Udawałeś
wielce schorowanego żebym to JA poszedł z Haruhi, a okazało się, że potem na
serio zachorowałeś? Hahahaha, no nie wytrzymam!
Nie miał dosyć, chciał po prostu, aby brat
zrozumiał, co on teraz czuł.
- Hej, Kaoru, a może znowu udajesz, co? Chodź,
sprawdzimy to.
Pociągnął brata po raz kolejny za rękę i
zaczął go okręcać wokół własnej osi.
Czuł jak znowu zbiera mu się na wymioty.
Czym prędzej wyrwał się bratu i po raz kolejny pobiegł do łazienki wymiotując.
Nienawidził tego uczucia, a do tego Hikaru był na niego zły. Chyba bardziej
namieszał niż pomógł. Zacisnął ręce w pięści, a w pomieszczeniu dało się tylko
usłyszeć odgłosy wymiotowania co jakiś czas zastępowane głośnym oddychaniem
Kaoru, który próbował złapać powietrze w przerwach.
Głośno
westchnął, kiedy zobaczył, jak brat wraca z kolejnej wizyty w ubikacji. Przez
to, że Kaoru wyglądał tak beznadziejnie, Hikaru opuściła cała złość na brata.
Podszedł powoli do Kaoru, po czym uderzył go lekko w ramię.
- Taniec był za kłamstwa, a to uderzenie za
to, że chciałeś mnie od siebie odsunąć. I jak, lepiej trochę?
Nakazał
bratu usiąść, po czym dotknął lekko jego brzuch.
- Tu cię
boli?
Kiwnął tylko głową i skrzywił się. W
ustach czuł ten nie miły smak.
-Chyba pójdę umyć zęby...- pomlaskał przez
chwilę, próbując zmienić smak, ale nie udało mu się to. Do bólu brzucha doszedł
ból głowy. "Może to zatrucie pokarmowe?"- pomyślał i przeczesał włosy
drżącą ręką. Wyglądał beznadziejnie.-A z tą karą to mogłeś poczekać dopóki by
mi nie przeszło, Hikaru. Nie lubię klęczeć przed kiblem...
- Moim
zdaniem nie mogłem.
Milczał
przez chwilę. W środku walczył z poczuciem winy.
- Ja....przepraszam, Kaoru. Przepraszam, że
cię zostawiłem, kiedy tak bardzo mnie potrzebowałeś... Naprawdę mi przykro. Po
części to, co się z tobą dzieje, to moja wina. Cholera!
Bliźniak uderzył pięścią w podłogę. Klęczał
tak przed bratem z opuszczoną głową. Do tej pory udawał obojętność, ale już nie
potrafił. Kaoru cierpiał, a to była jego wina. Cholera!
-Hikaru, przecież to ja chciałem, żebyś
poszedł.- zaśmiał się i pogłaskał go po głowie, a po chwili złapał go za
podbródek i podniósł do góry, aby na niego spojrzał - Po prostu się czymś
zatrułem, to tyle.- powiedział, a po chwili puścił brata i odchylił się do
tyłu, opadając na łóżko.
Hikaru się
nie poruszył. Siedział tak wsłuchując się w oddech brata, kiedy usłyszał
pukanie do drzwi. Po chwili zajrzała do pokoju jakaś czerwona twarz, co Hikaru
poprawnie wziął za kucharza.
- Y-yy.... Wezwałem lekarza, tak jak panicz
chciał....
Bliźniak podniósł się gwałtownie z podłogi.
- Przyjechał już?
- T-tak, czeka tu... w korytarzu...
Na moment ogarnęła go wściekłość.
- To dlaczego nie kazał mu pan tu wejść? Mój
brat cierpi, a pan tak po prostu oznajmia, że doktor stoi w korytarzu?!- lekko
odetchnął- Proszę go tu przyprowadzić.
- T-tak
jest!
Czerwona
twarz usunęła mu się z widoku. Hikaru odwrócił się do brata.
- Spokojnie,
za chwilę lekarz cię zbada i poda jakieś leki.... czy coś w tym stylu...
Chciał powiedzieć, że nie trzeba było wzywać
lekarza, ale wiedział, że nie ma racji, a do tego Hikaru mógłby się zdenerwować,
więc po prostu nie odzywał się i leżał na łóżku. Poprawił się tak, aby było
wygodniej, a po chwili do pokoju wszedł jakiś mężczyzna. Nie wyglądał jakoś
specjalnie staro jednak miał mały zarost. Kaoru tylko westchnął nawet nie raczą
podnieść sie z łóżka.
Hikaru
patrzył się zmartwiony na brata, kiedy usłyszał chrząknięcie. Odwrócił się na
pięcie i stanął przed jakimś mężczyzną. Nie wyglądał jakoś specjalnie staro,
jednak miał mały zarost.
- Ehm... Dobry wieczór. Nazywam się Leo. Jestem
prywatnym lekarzem rodziny Hitachin. Do którego z was mnie wezwano....?
Hikaru patrzył się na tego faceta jak na
idiotę. Z resztą, on chyba naprawdę był idiotą. Pyta się, do kogo go wezwano,
kiedy Hikaru stał sobie niewzruszenie na środku pokoju, podczas gdy jego brat
leżał na łóżku i zwijał się z bólu. Hikaru uniósł jedną brew do góry.
- Pan jest naprawdę takim idiotą....
-Do mnie.- przerwał bratu, leniwie
siadając, a lekarz do niego podszedł.
-Co się paniczowi stało?
-Bardzo boi mnie brzuch, a do tego głowa.
-Rozumiem. Rzeczywiście wygląda panicz
mizernie- powiedział doktor, a Kaoru usłyszał prychnięcie Hikaru. Spojrzał na
niego ostrzegawczo. Lekarz zaczął go badać, a on syknął kiedy dotknął jego
brzucha.
Hikaru się
wkurzył. Przez całe badanie chodził nerwowo po pokoju, zerkając ciągle na
brata, czy aby na pewno nie działa mu się krzywda. Zaczął się czuć coraz
bardziej podenerwowany. Kiedy już miał się zapytać, jak długo jeszcze ma to potrwać,
lekarz podniósł się z łóżka, na którym wcześniej przysiadł w celu zbadania
Kaoru.
- I jak? Co się z nim dzieje?
- Cóż.... To z pewnością nic poważnego. Stres
z ostatnich dni skumulował się, od czego jest ból głowy, natomiast, po tym co
usłyszałem, wymioty i ból brzucha były po prostu z głodu - tutaj zwrócił się do
Kaoru- Nie wiem, co takiego się działo w ostatnich dniach, jednak dawka stresu,
którą przyjąłeś, była na tyle duża, że przez to nie zauważyłeś głodu.
- Czyli co.... przepisze pan jakąś receptę,
czy coś....?
- Hahaha-
doktor się lekko zaśmiał- Oto recepta dla ciebie, młody człowieku: Zażywać
mniej stresu, a więcej jedzenia. Ale na wszelki wypadek radziłbym także wziąć
przed posiłkiem kilka kropel na żołądek. Po najwyżej trzech dniach wszystko
powinno się ułożyć. A w razie czego, to macie mój numer, więc proszę dzwonić o
każdej porze dnia i nocy.
Hikaru odetchnął głęboko. Cała wrogość do
doktorka minęła, a raczej została skierowana na kogoś innego. Chłopak rzucił
wrogie spojrzenie swojemu bratu, po czym odprowadził doktora Leo do drzwi,
dziękując mu przy okazji.
-Ej no... nie moja wina...- powiedział ze
skruchą i zaśmiał się nerwowo- Nie wiedziałem, że mało jadłem...-wydukał, ale
wolał się zamknąć i już nie odzywać. Hikaru był na niego zły, więc nie chciał denerwować
go jeszcze bardziej, chociaż wiedział, że niedługo powinno mu przejść. Walnął
się jeszcze raz na łóżko i już nie patrzył na brata tylko w jakiś jeden punkt.
Coś go ukuło kiedy widział tak zdenerwowanego brata. Miał wyrzuty sumienia, ale
czuł też coś dziwnego. Sam nie umiał opisać co to było.
Hikaru drżał
z wściekłości .
- "Nie wiedziałem, że mało, jadłem?"
Serio? Argh, Kaoru! Co się z tobą dzieje, co?!
Chłopak
obszedł łóżko tak, aby widzieć twarz brata.
- Jak mogłeś doprowadzić się do takiego stanu,
co?
A jednak nie potrafił już krzyczeć na brata,
mimo że tak bardzo tego pragnął, po prostu nie potrafił. Wiedział, że to nie
miałoby sensu. Tylko by się wyżył na swoim bracie. Co by im tylko zaszkodziło. Westchnął
po czym usiadł bezradnie obok Kaoru.
- Co się dzieje, co, Kaoru?
Co się z nami do cholery dzieje?!
- O co tak bardzo się zamartwiałeś, hm?
Co było dla ciebie tak ważne, że przestałeś o
siebie dbać, co?!
- Jeżeli
miałeś jakiś problem, dlaczego nie przyszedłeś z nim do mnie, co?
Dlaczego tak bardzo się od siebie
oddaliliśmy?!
- Dlaczego mi już o niczym nie mówisz....?
Dlaczego przestałeś mi ufać....?
-Hikaru...- szepnął cicho i popatrzył się
na brata, siadając na łóżku-...a nie uważasz, że to działa w obydwie strony?- spuścił
głowę i zaśmiał się cicho- jak myślisz? Czy to nie jest tak, że obydwoje mało
ze sobą rozmawiamy? -spytał i podniósł głowę- Zastanawiałeś się dlaczego? Hm? -
czuł, że traci nad sobą kontrolę, chociaż nie wiedział, dlaczego.
Czuł się źle... po prostu tak było. Chciał
wszystko wyrzucić bratu.
- Nie powinieneś się już o mnie martwic!
Powinieneś zająć sie Haruhi!- krzyknął - chociaż czuje, że to ona jest powodem
naszego odsuwania sie od siebie- powiedział ciszej- Po co mam ci o wszystkim
mówić, skoro i tak to już nie będzie
miało sensu?!- ponownie podniósł głos i zacisnął dłonie na kołdrze-Nie mam
żadnego problemu, po prostu ostatnio stresuje sie egzaminami- powiedział,
uspakajając się.
Z jednej strony była to prawda, ale z drugiej...
Już od jakiegoś czasu czuł się dziwnie w obecności brata. Zupełnie inaczej. Sam
nie wiedział o co chodzi. Tak jakby... jego serce biło szybciej? Nie, ono po
prostu go nie słuchało. Tak, przyjął taką tezę.
Hikaru
zaniemówił. Patrzył się szeroko otwartymi oczami na brata. Co on mówił? Że niby
to przez Haruhi tak bardzo się oddalili od siebie...? Ale to przecież wcale nie
było tak... Czyżby? Hikaru coraz bardziej zaczynał się w tym gubić. Teraz, jak
tak o tym myślał, to rzeczywiście, zaczęli się do siebie oddalać wtedy, kiedy
chłopak uświadomił sobie swoje uczucia do dziewczyny. Złapał się za włosy. Miał
straszny mętlik w głowie, różne myśli przelatywały mu przed oczami. Miał tego
wszystkiego dość. Chciał, żeby wszystko było po staremu. Tak jak dawniej.
Chciał znowu czuć bliskość brata. Chciał, aby znowu zaczęli sobie mówić o
wszystkim. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza, a za nią kolejna. Już po
chwili płakał na całego.
-Hikaru...- szepnął, kiedy zauważył, że brat płacze. Czy to była
jego wina?- Nie płacz...Proszę- powiedział cicho i przysunął sie bliżej. Teraz
już kompletnie miał wyrzuty sumienia. Spuścił na chwile wzrok, po czym
przytulił brata i ścisnął go mocno, zamykając oczy.
- Przepraszam... ja... naprawdę przepraszam-
powiedział. W jego oczach także zaczęły zbierać się łzy. Nie chciał płakać. Nie
lubił tego, jednak nie powstrzymywał się długo i po jego policzkach też spłynęły
słone łzy.
Wtulił się w
brata. Tak bardzo za nim tęsknił. Tak bardzo mu go brakowało, ale zauważył ten
brak dopiero teraz.
- Nie.To ja przepraszam - zadrżał mu lekko
głos - Ja... Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to Haruhi....- tym razem głos
mu się całkowicie załamał. Haruhi. Jej promienny uśmiech. To, że tak bardzo
lubiła jeść. To, że była taka beznadziejna w odczycie ludzkich uczuć. Jej
szczerość. Jej śmiech, który tak bardzo lubił. Chwile, które razem spędzili. To
wszystko zasłaniało jeden widok. Hikaru odsunął te wszystkie rzeczy na bok i
jego oczom ukazał się roześmiany Kaoru. Jego serce zaczęło bić mocniej. Ile by
dał za to, aby brat jeszcze raz się tak uśmiechnął. Ile by dał za to, aby z
jego oczu przestały lecieć łzy. Ale koniec z tym. Koniec z użalaniem się nad
sobą. Cała ta sytuacja, to wszystko, co się teraz działo, to była jego wina.
Ale koniec z tym. Postanowił sobie, że od teraz będzie myślał tylko o tym, jak
uszczęśliwić brata. O tym, jak sprawić, aby ten promienny uśmiech wrócił na
jego usta. Hikaru zasnął przytulony do brata, a na jego twarzy widniał błogi
spokój.
Kiedy zauważył, że brat już nie płacze,
delikatnie położył go na łóżku i przykrył kołdrą. Odgarnął włosy z jego twarzy
i smutno sie uśmiechnął. Naprawdę czuł się coraz dziwniej.
-Serce, czemu mnie nie słuchasz?- spytał,
kładąc rękę w miejscu, gdzie powinien być umiejscowiony organ, po czym spojrzał
na brata.
- Wiesz Hikaru, ostatnio coś jest nie tak.
Jak myślisz , co to?- spytał śpiącego brata i zaśmiał sie cicho, po czym
położył się obok niego i przykrył obydwoje, zamykając oczy. Jednak przez długi
czas nie mógł zasnąć i nie było to spowodowane tylko bólem brzucha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz