środa, 18 września 2013

Kaoru – Ookami
Hikaru – Amy*

 Rozdział 2

Następnego dnia Hikaru od rana usługiwał bratu. Śniadanie przyniósł mu do łóżka, oczywiście zadbał o sporą ilość francuskich tostów z dżemem. Cały dzień Kaoru przesiedział w łóżku, podczas gdy Hikaru zajmował się zabawianiem go.
- To jak, co chcesz teraz porobić?

-Nie wiem Hikaru- powiedział. Nie chciał wysługiwać się bratem. Nie lubił tego i nie lubił jak musiał się o niego martwić. Miał nadzieję, że szybko wyzdrowieje i wszystko będzie w porządku.

 Westchnął i rozłożył się plackiem na łóżku. Nudy.... Pomyślał o klubie hostów. Tam bracia nigdy się nie nudzili. Hikaru nie wiedział, czym zająć brata. Nagle wpadł na pomysł.
 - A co powiesz na jakiś film? Musielibyśmy się przenieść do górnego salonu, ale to żaden problem.

- Możemy obejrzeć- stwierdził i powoli podniósł się z łóżka razem z kołdrą. Kiedy zakręciło mu się w głowie lekko się zachwiał i oparł się ręką o ścianę . "Cholera"- pomyślał, wiedząc, że martwi brata. Do tego nadal bolał go brzuch. "Do dupy"- dodał w myślach i przytrzymał mocniej kołdrę.

Widząc, jak brat się zachwiał, od razu do niego doskoczył i wziął go pod ramię.
 - Musisz być trochę ostrożniejszy!- zirytował się- Przecież bym ci pomógł, po co sam wstajesz....
 O wspólnych siłach braciom udało się dotrzeć do salonu, gdzie Hikaru natychmiast usadowił brata na wielkiej sofie przed ich kinem domowym. Podszedł do szafy z płytami i wziął górę filmów. Podchodząc do Kaoru rzucił wszystko na miejsce obok niego i szeroko się uśmiechnął.
 - Wybierz, co chcesz oglądać.

- Może być to- burknął cicho.  Czuł się coraz gorzej z tym, że brat musi się o niego martwić, jednak w głębi czuł się szczęśliwy. Robiło mu się wtedy tak ciepło i miło. Chciał, żeby wszystko było jak wcześniej, ale wiedział, że teraz już nic nie powróci. Będzie inaczej, kompletnie inaczej.

Hikaru się lekko zirytował. Wziął od brata film i włożył go do odtwarzacza, po czym przysiadł obok Kaoru, spychając resztę płyt na podłogę. Wiercił się przez chwilę, głęboko westchnął i nacisnął pauzę na pilocie.
 - Co się dzieje, Kaoru? Boli cie nadal? A może głodny jesteś? Jak jesteś głodny, to w każdej chwili mogę pójść i zrobić ci coś do jedzenia....- gadał ciągle, bo nie znosił tej ciszy między nimi. Kaoru od rana był jakiś taki przygaszony, a on nie wiedział, co się dzieje.

- Nadal nie czuję się najlepiej- westchnął i spojrzał na ekran. Chwilę zastanawiał się czy powiedzieć mu też o drugiej sprawie, aż w końcu się zdecydował.- Do tego nie chcę cię tak martwić...- dodał po jakimś czasie i uśmiechnął się delikatnie- Chociaż to całkiem miłe- zaśmiał się słabo i oparł głowę o ramię Hikaru.

O dziwo jego serce zaczęło szybciej bić, kiedy głowa Kaoru opadła na jego ramię. Westchnął cicho i znienacka przytulił się do brata.
- Martwisz mnie takim zachowaniem. Przecież jesteśmy braćmi.... - zawahał się na moment, ale kontynuował- Chce być blisko ciebie, Kaoru...

Zadrżał lekko i poczuł jak jego serce o mało nie wyrywa się z jego piersi. "Opanuj się głupie serce"- pomyślał, a po chwili spojrzał na brata.
 - Wiem Hikaru, ale... Sądzisz, że to będzie trwało wiecznie?- spytał, smutniejąc i odwracając wzrok. Teraz próbował się w pewien sposób skupić na filmie. - Chcesz trochę kołdry?- spytał, próbując zmienić temat.

Hikaru zignorował próbę zmienienia tematu.
- Co masz na myśli....?
Naprawdę się zdziwił tym, co usłyszał od brata. Podniósł się powoli do pozycji siedzącej i przypatrzył bratu.
- Spałeś w ogóle?

- Jak myślisz? Czy zawsze będziemy razem? Niby było tak do tej pory, ale... Co teraz? Jesteśmy w liceum i już zaczynamy się od siebie oddalać, Hikaru- westchnął- Zresztą... Nie słuchaj mnie. Spałem bardzo mało, więc mogę gadać od rzeczy- powiedział, chcąc się jakoś z tego wybronić. Uniknąć już tego tematu. Uciekał od tego. Za bardzo bał się rozstania. Był tchórzem bojącym sie przyszłości.

Hikaru lekko się zdziwił. Nie wiedział, że jego brat tak bardzo się tym przejmuje. On tylko czasami o tym myślał, ale nie w taki pesymistyczny sposób jak Kaoru. Dla niego ta sprawa była banalnie prosta. Hikaru nachylił się lekko do brata i ujął go za podbródek tak, aby ten spojrzał mu w oczy.
 - Tym tak bardzo się przejmowałeś? Bo Wiesz, dla mnie to jest naprawdę śmieszne..... Bo wystarczy, że powiesz tylko słowo, a zostanę z tobą na zawsze.

- Nie sądzę, aby to było takie proste...- szepnął cicho- Już teraz jest ktoś do kogo coś czujesz, prawda?- spytał, chociaż doskonale znał odpowiedź- Zobacz jak sama Haruhi zadziałała na nasze więzi. Aż boję się pomyśleć co będzie jak któryś z nas zakocha się o wiele bardziej...- powiedział cicho i ścisnął kołdrę. Rzeczywiście zdecydowanie za bardzo się martwił, ale... Czy nie miał racji? W końcu nie wiedział jak wszystko może się potoczyć.


Odsunął się od Kaoru i na chwilę odbiegł myślami od brata. Tak jak wczoraj wieczorem, zajrzał do swojego serca. W samym jego środku zobaczył roześmianego Kaoru. Widok ten wypełniał najwięcej miejsca. Po bokach upchnięte były twarze jego przyjaciół: Tamakiego, Honey-sempaja, Moriego-sempaja oraz Kiyoi. Haruhi też tam była, ale kiedy tak patrzył na jej twarz, niczego specjalnego nie poczuł. Otworzył oczy i na powrót przytulił się do brata.
- Wiesz, dobrze się stało, że poznaliśmy Haruhi. Dzięki niej ja.... uświadomiłem sobie, jak wiele dla mnie znaczysz. Jak wiele znaczy dla mnie nasza więź. A zatem rozdział z Haruhi możemy uznać za zamknięty. Przynajmniej dla mnie. Ja.... nie jestem pewny co do naszej przyszłości,  ale po co się tym martwic? Ważne jest to, co dzieje się teraz, tutaj. Nigdy nie możemy być pewni przyszłości. Ale nie mam zamiaru się dołować z powodu jakichś ponurych przypuszczeń, nieprawdaż, Kaoru? Hikaru spojrzał się na brata z powagą.

- Hikaru...- popatrzył na brata zdziwiony i spuścił wzrok. Dokładnie przeanalizował jego słowa. Każde jak najlepiej. Czy on naprawdę chciał skończyć z Haruhi? Przecież kiedy ją widział uśmiechał się, a Kaoru wiedział, że brat się w niej zakochał, więc co się stało? Po chwili jednak zamarł. "...Uświadomiłem sobie jak wiele dla mnie znaczysz."- te słowa odbiły się echem w jego głowie, a on patrzył się w jeden punkt. Nie do końca wiedział jak zareagować, a jego serce biło niemiłosiernie szybko. "Ten Hikaru to już nie wie,  co ma robić?"- prychnął w myślach, a po chwili delikatnie się uśmiechnął. Hikaru strasznie go tym poruszył.
 - Tak, Hikaru...- odpowiedział po jakimś czasie na jego pytanie, uśmiechając się.
***************

- I jak, Kaoru, wszystko już dobrze?
 - Wasza Wysokość, jestem Hikaru...
 Siedzieli w trzeciej sali muzycznej, tym razem bez klientek. Tamaki odwołał wszystkie spotkania na dzisiaj, kiedy się dowiedział o tym, co się działo z Kaoru, za co Hikaru był mu bardzo wdzięczny.
 - Heeee...? Jak to? Znowu...?
Jego Wysokość poszedł do kąta się załamać. Hikaru wybuchnął śmiechem.
 - No już, Wasza Wysokość, spokojnie. Nic się przecież nie stało, prawda, Kaoru?

- Prawda, Hikaru- poszedł i objął brata, wybuchając głośnym śmiechem. Jego Wysokość zawsze najbardziej potrafił ich rozbawić praktycznie nic nie robiąc.
 - Hikarek, Kaorek, patrzcie! Mam nowe ciacho!- krzyknął Honey podbiegając do nich i wyciągnął ciasto prosto przed nich. - Chcecie trochę? Hm? Ale ja biorę największy kawałek!- uśmiechnął się szeroko.

Hikaru był zadowolony. Nareszcie wrócił dawny Kaoru. Jego Kaoru. Ten roześmiany Kaoru. Kaoru, którego obraz zachował głęboko w sercu. Hikaru był strasznie szczęśliwy. Czuł, że tak powinno być. Usłyszał śmiech, wiec odwrócił się w stronę, z której dobiegał. Jego oczom ukazała się roześmiana Haruhi. Dziewczyna zauważyła, że chłopak jej się przypatruje, więc posłała mu śliczny uśmiech. Hikaru zrobił to samo, po czym powrócił do przyglądania się swojemu bratu. A jednak miał rację. Kompletnie nic nie poczuł, kiedy tak patrzył się na Haruhi. Chłopak nie mógł wytrzymać i uśmiechnął się sam do siebie z satysfakcją.

- Honey- sempaj, a czy nie wolisz sam tego zjeść?- spytał i uśmiechnął się do niego. Jakoś tak nie miał ochoty na słodycze, ale jak Haninozuka się uprze to nie ma zmiłuj. - W sumie.. Chcę, ale... Wypadałoby się podzielić no nie?- spytał slodkim głosikiem.
 - JUŻ WIEM! -wszyscy usłyszeli krzyk Tamakiego - Haruhi! Pomóż mi nauczyć się ich rozpoznawać!- pokazał palcem na bliźniaków, na co oni tylko zareagowali patrząc na niego jak na idiotę.

Patrzył, jak Haruhi odmawia bezwzględnie Jego Wysokości. Podszedł do dziewczyny i położył jej rękę na ramieniu, lekko popychając w stronę Tamakiego.
- Hikaru? Co ty... ?
- Spokojnie, Haruhi. Miło by było, gdybyś trochę poćwiczyła z Jego Wysokością. Fajnie by było, gdyby choć raz potrafił nas odróżnić, co nie, Kaoru?

Kiwnął tylko głową, jednak nie do końca był przekonany co się dzieje, przecież normalnie Hikaru by się cieszył, że Haruhi odmawia Tamakiemu. "Czy on na poważnie sobie ją odpuścił?"- spytał sam siebie w myślach i podszedł do niego, uśmiechając się.
 -No idź, idź- ponaglił dziewczynę- chociaż wątpię, aby mu się udało- zaśmiał się.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej widząc poparcie brata. Chciał mu udowodnić, że nic już nie czuje do Haruhi, bo wiedział, że brat mu nie do końca wierzy. Złapał Kaoru za rękę i odszedł z nim na bok, aby Haruhi i Jego Wysokość mogli razem to przedyskutować. Uśmiechnął się szeroko i zwrócił w stronę brata, nadal trzymając go za rękę.
 - Jak myślisz, uda mu się za pierwszym razem?

-Nie sądzę- zaśmiał się.- Myślisz, że ten idiota tak szybko potrafiłby nas rozróżnić,  skoro tyle razy mu się to nie udało?- spytał, odwracając się w stronę brata i uśmiechnął się do niego, patrząc mu w oczy, po czym ścisnął jego dłoń, od której biło przyjemne ciepło. Wszystko z minuty na minutę stawało sie inne. Tak przynajmniej mu się wydawało. Wszystko się zmieniało i nie można było tego uniknąć. Mimo to... czuł, że tak musi być, a nawet w jakimś większym stopniu starał się tym nie przejmować, chociaż cały czas martwił się przyszłością. "Jak to będzie?"- to pytanie najczęściej sobie zadawał. Zdecydowanie za często myślał o przyszłości, ale teraz powinien zająć się tylko rzeczywistością. Klubem hostów i tym, że ma przy sobie Hikaru. To było najważniejsze.

- Hahahaha!! Masz rację.- Roześmiał się ponownie. Był naprawdę szczęśliwy. Tutaj, w klubie hostów, razem z Kaoru. Czuł, że tak właśnie powinno być. Czuł, że wszystko zaczyna się powoli zmieniać, ale nie zamierzał zostawać w tyle. Będzie maszerować odważnie na przód, trzymając za rękę Kaoru.
 - Hej, jesteśmy gotowi, podejdźcie.
 Posłał bratu złośliwy uśmieszek, po czym podeszli razem z Kaoru do Tamakiego i Haruhi. Dziewczyna stała wyczekująco u boku Jego Wysokości i przypatrywała się chłopcom.
- No, Wasza Wysokość. czas zagrać w grę...- zaczął Hikaru

-…który z nas to Hikaru?!- wykrzyknęli obydwaj, przybierając takie same pozycje. Kaoru spojrzał na Haruhi. Wiedział, że ona rozpoznałaby ich z pewnością. -No to jak Wasza Wy..- odezwał się Kaoru, ale Tamaki mu przerwał.
 -Ten, który mówi to Kaoru, a ten, który się nie odzywa to Hikaru!- krzyknął Tamaki, a bracia popatrzyli się po sobie, uśmiechając się do siebie.
 -Udowodnij.- powiedział do Tamakiego.

Nie był wcale zdziwiony tym, że Jego Wysokość ich "rozpoznał". Czekał razem z Kaoru na wyjaśnienia Tamakiego. Chłopak patrzył, jak Tamaki zerka niepewnie w stronę Haruhi, a kiedy ta skinęła głową, Jego Wysokość nabrał głęboko powietrza w płuca.
 - Chodzi o wasze oczy.
Hikaru spojrzał się ze zdziwieniem na Jego Wysokość. Jak to, o "ich oczy"?
 - Co takiego jest z nimi nie tak?

-Jeden z was ma mniejsze, a drugi większe!- powiedział z przekonaniem, a Kaoru popatrzył najpierw na brata, a później popatrzyli na Tamakiego jak na idiote.
 -Mamy takie same oczy, debilu- burknęli obydwaj, a Jego Wysokość poparzył chwile na nich.
 -W każdym razie zgadł- odezwała sie Haruhi, a Kaoru spojrzał na nią.

- Nie ma tak, Wasza Wysokość! Musisz podać powód, dlaczego uważasz, że któryś z nas to Hikaru, a któryś Kaoru! Równie dobrze mogłeś zgadywać....
Hikaru kłócił się z Tamakim, kiedy zauważył, jak brat puszcza jego rękę. Spojrzał się na Kaoru i uśmiechnął się, wracając do przerwanej kłótni.

-Może i powiedział, który z nas jest którym, ale nie potrafi tego wytłumaczyć, więc to tak jakby nie wiedział-powiedział Kaoru do Haruhi, wzruszając ramionami.
 -Kaoru, czy aż tak bardzo boicie sie, że ktoś bedzie was rozróżniał, że nie potraficie przyznać sie, że was rozpoznał? A może ma to zrobić jeszcze raz?- spytała, patrząc prosto w jego oczy, a on spojrzał na nią zdziwiony.
-Nie wiem, o czym mówisz- zaśmiał się z lekką histerią.
- Nie chcecie być rozdzieleni, ale nie sądzisz, że to, jak was ktoś bedzie rozpoznawał nie znaczy, że się rozdzielicie? W końcu i tak kiedyś będziecie mu...-
 -Co ty możesz o tym wiedzieć?!- zacisnął dłonie pieńści- Nie wtrącaj się, nie wiesz kompletnie nic!- wykrzyczał, a kiedy zdał sobie sprawę z tego co robi, otworzył szerzej oczy -Haruhi, ja...-zaczął, ale czym prędzej wybiegł z trzeciej sali muzycznej. Nie wiedział, co się stało. Czemu, aż tak bardzo go poniosło? Przecież nigdy... nigdy nie był aż tak drażliwy i nie krzyczał na Haruhi.

Przyglądał się tej scence ze spokojem. Patrząc, jak brat wybiega z sali, podszedł do Haruhi i przeprosił za jego zachowanie. Wyszedł z sali i skierował się w stronę wyjścia ze szkoły. Doskonale wiedział, gdzie jego brat się udał. Podchodząc do altanki  zauważył skulonego Kaoru pod stolikiem. Westchnął cicho i umieścił się obok niego, lekko go obejmując ramieniem. Nic nie mówił, po prostu go przytulał.

Mocniej oplótł swoje nogi rękami i oparł głowę na kolanach chowając twarz. Oczy miał zamknięte,  co tylko pomagało mu się uspokoić. Miał wyrzuty sumienia, że na nią nakrzyczał, ale... przecież wiedziała jaki to dla niego drażliwy temat. Ta dziewczyna może i wyglądała na mądrą, ale chyba nie wiedziała, kiedy nie należy mówić niektórych rzeczy. Wiedział, że powinien się skupić na tym,  co jest tu i teraz, ale... tak bardzo bał się przyszłości...

Wiedział, że Kaoru nadal przejmuje się przyszłością. Tyle że nie wiedział, jak odwieść brata od tych ponurych myśli... Co by zajęło go tak bardzo, że przestałby się tym zadręczać...? Nie miał bladego pojęcia. Cholera! A obiecał sobie przecież, że postara się, aby wrócił jego dawny Kaoru. Tymczasem niczego tak naprawdę nie zrobił.
 - Kaoru, powiedz, dlaczego aż tak bardzo się tym przejmujesz....?- szepnął cicho prosto do ucha bratu.

Zadrżał lekko i podniósł głowę tak, że teraz patrzył przed siebie. Dlaczego właściwie aż tak się tego bał? Dlaczego to wszystko było dla niego takie trudne? Sam nie wiedział. Po prostu...po prostu tak było.
 -Nie wiem- powiedział cicho. Nie chciał znowu martwić brata.

- Hmmm...- zamyślił się na chwilę. Nie wiedział, dlaczego Kaoru się tak bardzo tym przejmuje. On praktycznie w ogóle się tym nie przejmował. Zżerała go ciekawość, dlaczego Kaoru tak dużo o tym myśli. Ale kompletnie nic nie mógł wymyślić, więc tylko jeszcze bardziej wtulił się w brata i powtórzył swoje wczorajsze słowa:
 - Wystarczy, że powiesz tylko słowo, a zostanę z tobą na zawsze. I wiem, co sobie o tym myślisz, Kaoru, ale ja mówię poważnie.

- Naprawdę, Hikaru, naprawdę zostałbyś ze mną na zawsze?- spytał i spojrzał na niego, a po chwili spuścił wzrok.- Ale czy to nie byłoby samolubne z mojej strony? Jak sądzisz?- spytał cicho i westchnął, po czym wstał.- No nic. Powinniśmy wracać, a ja powinienem przeprosić Haruhi. W końcu trochę niepotrzebnie na nią nakrzyczałem- wymusił uśmiech. "Po prostu się boję. Boję aż za bardzo...", pomyślał nie pokazując tego i wyciągnął rękę do brata.

Hikaru tylko westchnął. Dlaczego? Dlaczego Kaoru nie mógł uwierzyć w jego słowa? Czyżby.... Nie, to niemożliwe. A może jednak...? W końcu już dwa razy go zostawił, kiedy ten najbardziej go potrzebował. Zaufanie, jakie Kaoru darzył brata, mogło osłabnąć. Spojrzał się z przestrachem na Kaoru. Czyżby on naprawdę...
- ... mi nie ufał....?Zatrzymał sie, jakby nogi wrosły mu w ziemię.

Usłyszał jakieś słowa, ale nie wiedział do końca jakie.
 -Mówiłeś coś Hikaru?- spytał, odwracając się, a kiedy zobaczył jak brat stoi w miejscu i jego minę, nie wiedział co robić- Ej... Hikaru, co się dzieje?- spytał, podchodząc do niego i wyciągając w jego stronę rękę. Co się stało? O co chodziło?

Popatrzył się na zmartwioną minę brata. Czy to naprawdę możliwe? Czy naprawdę mógł tak łatwo stracić zaufanie brata? Poczuł, jak do oczu napływają mu łzy, których wcale nie chciał zatrzymywać. Złapał się za czoło i lekko uśmiechnął. Przecież zasłużył sobie na to. Posłał bratu krzywy uśmiech.
 - Nic takiego.... Lekko mi się w głowie zakręciło, i tyle.

Patrzył na wszystko zdziwiony. Nie wiedział co się dzieje, ale czuł, że bratu nie chodzi o ból głowy. A więc o co? Podszedł do niego i położył rękę na jego ramieniu, po czym dotknął jego czoła. Nie czuł, aby było gorące.
 - Hikaru, na pewno nic się nie...- chciał skończyć, ale brat mu przerwał.

- Przepraszam- wyszeptał cicho po czym osunął się na ziemię i po prostu pozwolił łzom popłynąć. Tak bardzo było mu wstyd, ale nie miał już siły. Nie miał siły na to, aby powstrzymywać swoje uczucia. Nie tym razem. Schował głowę w kolanach i zaczął cicho pociągać nosem. Do dupy z tym wszystkim.

-H...Hikaru?- zająknął się i ukucnął przy nim. - Co ci jest?- spytał. "Co ja zrobiłem? To przeze mnie? Co się stało? HIKARU CO SIĘ STAŁO?!"- wszystko to przedzierało się przez jego myśli tworząc jeden wielki mętlik. Opadł na ziemię i spojrzał na brata. - Przecież mnie możesz powiedzieć...- wyszeptał, nie chcąc, aby płakał.

Uśmiechnął się przez łzy.
 - Mmm, to nic takiego.... Tylko... to tak bardzo boli- złapał się za koszulę w miejscu serca.- Tak bardzo boli, kiedy uświadamiasz sobie, że osoba, na której tak bardzo ci zależy.... że ona ci po prostu nie ufa. Chłopak spojrzał się na Kaoru i ponownie posłał mu ten uśmiech przepełniony...łzami. - Bo ty mi przestałeś ufać, prawda? Nie, nie tłumacz się. Miałeś do tego pełne prawo, w końcu to ja zawiodłem twoje zaufanie. Ja... przepraszam, Kaoru. Naprawdę mi przykro. Nie chce, żebyś cokolwiek przede mną ukrywał, ale sam sobie na to zasłużyłem.

- Hikaru...- szepnął. Czemu on w ogóle tak pomyślał?! Jak Kaoru mógł przestać mu ufać!?- Zwariowałeś?! Jak miałbym przestać ci ufać?!- krzyknął i schował twarz w dłoniach, a następnie złapał się za włosy. Czemu wszystko wychodziło gorzej, niż chciał? Denerwowało go to. Naprawdę miał tego dosyć.

Przetarł oczy i jeszcze bardziej się rozpłakał.
 - No bo! Już o niczym mi nie mówisz! Myślisz, że tego nie zauważyłem? Przecież widzę, jak bardzo czujesz się samotny. Ja... staram się, wiesz? Staram się, usiłuję przywrócić na twoją twarz ten twój dawny uśmiech. Ale cokolwiek bym nie zrobił, on pojawia się tylko na moment, a potem znowu znika, zastąpiony podróbką.... Widzę, jak codziennie bijesz się z myślami i chcę podejść i powiedzieć: Hej, Kaoru, przecież zawsze możesz mi powiedzieć, co cię trapi. Ale wtedy sie zatrzymuje i myślę sobie: Przecież nie będę mówił rzeczy oczywistych. Ale dla ciebie to chyba nie jest takie oczywiste, co, Kaoru?

Zdziwił się słowami Hikaru. Przywrócić jego uśmiech? Spojrzał na niego.
 - Oczywiście, że jest, ale...- wyszeptał-... ja sam nie wiem co tak naprawdę mi jest. - powiedział, siadając w takiej samej pozycji co Hikaru.- Ja... Strasznie boję się przyszłości, Hikaru. Zbyt często o niej myślę, aż za często- powiedział, chowając twarz w dłoniach- To mnie przeraża- zatrząsł się- To nie jest tak, że ci nie ufam- znowu podniósł głowę- Ufam ci jak nikomu innemu, ale czy jest sens w tym, aby samolubnie cię martwić, Hikaru?

- Ale ty mnie wcale nie martwisz wtedy, kiedy mi się zwierzasz! Martwię się o ciebie, kiedy wszystko tak w sobie dusisz. Bo wiem, że kiedyś to wszystko z ciebie wybuchnie, tak jak dzisiaj przy Haruhi... Chce, abyś mówił mi o wszystkim, co się dzieje w twoim życiu! I naprawdę chcę, abyś już przestał zamartwiać się przyszłością! Co mam zrobić, abyś w końcu przestał o tym rozmyślać, hm?
Złapał go za rękę i spojrzał mu prosto w oczy z determinacją. Był gotów na wszystko.

- Ja... Nie wiem...- szepnął, a po chwili zobaczył jak obraz mu się rozmywa. Łzy? Wytarł szybko oczy i przysunął się do Hikaru, przytulając go- Po prostu bądź ze mną, proszę...- powiedział cicho i ścisnął go mocno. Nie chciał go teraz puszczać, ale wiedział, że muszą wrócić. Jeszcze chwilę... Chwilę tu pobędą. Przecież nic się nie stanie.

Objął brata i przysunął go jeszcze bliżej, powtarzając już dobrze znane im słowa.
 - Wystarczy, że powiesz tylko jedno słowo, a zostanę z tobą na zawsze....
To było jak taka formułka, działała na Hikaru leczniczo. Bez względu na to, co mówił Kaoru, on wierzył w swoje słowa. Ufał swojemu zapewnieniu.

- Dziękuję...- powiedział i ścisnął go jeszcze mocniej.
 -Hikaru, Kaoru!- usłyszeli głos Haruhi i Tamakiego.
-Hikarek, Kaorek, gdzie jesteście?!- tym razem wołał ich Honey. Kaoru niechętnie odsunął się od brata i wytarł oczy.

Hikaru cicho westchnął. Coraz częściej pragnął bliskości brata, ale to nie dziwne, bo przecież przeżywali teraz tak trudny okres. Pomógł mu wstać,  po czym skierował się w stronę, skąd dobiegały głosy przyjaciół.

- Hikaru, Kaoru, gdzie wy się podziewaliście?- usłyszeli głos Haruhi, która podbiegła do nich razem z resztą host club’u.
 - Musieliśmy ze sobą coś obgadać. Prawda Hikaru?- spytał, uśmiechając się do brata.
 - Hikaru, płakałeś?- spytała Haruhi, a Kaoru spojrzał na nią. Jak ona to robiła? Jak to wszystko wiedziała? Nie mógł tego kompletnie pojąć. Złapał Hikaru za rękę i ścisnął ją.
 - Wpadło mu coś do oka, a że go bolało i nie mogliśmy wyjąć to mu się popłakało- wzruszył ramionami.
 - A...aha- odpowiedziała Fuijoka- Tobie też wpadło coś do oka?

Patrzył się na dziewczynę z podziwem. Skąd ona to wszystko wiedziała? Teraz przyszła kolej na to, aby on coś powiedział.
- Tak, Kaoru pomagał mi, i jemu także wpadło coś do oka. No, ale nieważne, Kaoru chciałby ci coś powiedzieć.
Ścisnął mocniej dłoń brata, aby go lekko zachęcić.

- E... No tego..._ zawahał się, a po chwili ukłonił- Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem- wydukał i wyprostował się, odwracając wzrok. Dziwnie się czuł przepraszając kogoś.  Z resztą robił to bardzo rzadko.

Nie mógł powstrzymać chichotu, jednak po chwili śmiał się już na całego. Momentalnie dołączyli do niego Jego Wysokość, Kyoya, sempaje i Haruhi. Wszyscy śmieli się do rozpuku.

- Ej no!- krzyknął, a po chwili sam zaczął się śmiać. To chyba nazywali przyjaźnią, prawda? Tak, teraz mieli z Hikaru dużo przyjaciół. Ścisnął rękę brata i uśmiechał się szeroko,  nie mogąc powstrzymać śmiechu. Tak, to był jego szczery uśmiech, który Hikaru tak bardzo chciał zobaczyć.

Czuł się dziwnie lekko śmiejąc się tak z przyjaciółmi. Kiedy zauważył, jak Kaoru się uśmiecha, jego serce przyspieszyło tempa. To był Jego uśmiech. Wcale nie myślał o tym, że za chwilę może on zniknąć. Po prostu cieszył się chwilą.
- Hej, Hikaru, Kaoru, urządzam przyjęcie w drugiej rezydencji. Jesteście oczywiście na nie zaproszeni.
 - A kiedy jest ono, tak dokładnie?
- Tak dokładnie? Y-yyy... Tak dokładnie, to dzisiaj wieczorem.
 Wszyscy spojrzeli się w stronę Jego Wysokości, po czym wybuchł harmider. W drodze powrotnej Hikaru bawił się paznokciami.
 - Ech, szkoda, że musimy sobie odpuścić to przyjęcie....

- Co? Dlaczego?- spytał i spojrzał na niego zdziwiony. Jakoś nie przypominał sobie, aby mieli coś zaplanowane na ten czas. A jeżeli zapomniał o czymś ważnym? Nie... Nawet nie było takiej opcji. O co chodziło Hikaru? Podrapał się po głowie, próbując coś wymyślić.

Spojrzał się z poirytowaniem na brata.
 - Żarty sobie stroisz? Przecież dopiero co wyzdrowiałeś, to i tak dobrze, że dzisiaj do szkoły poszliśmy!
 Specjalnie użył liczby mnogiej, aby dać bratu znać, że bez niego już nigdzie się nie ruszy. Jednak po chwili westchnął głęboko. Naprawdę żałował, że nie mogą iść na ta imprezę. Przydałoby im się trochę rozrywki.

Prychnął lekceważąco patrząc na brata.
 - Przecież nic mi się nie stanie. Możesz iść sam,  Hikaru- powiedział szczerze i uśmiechnął się do niego- Mnie to nie przeszkadza- powiedział i podszedł do brata. Nie przeszkadzało mu, że Hikaru mógłby pójść sam na imprezę. Przecież nic takiego by się nie stało. Trochę by się rozerwał po tym wszystkim.

Bez zastanowienia trzepnął brata w ramie. Nie było to mocne uderzenie, ale dające do myślenia.
 - Nie przeszkadza ci to? To fajnie, ale mi tak! I to bardzo! Ja... przecież obiecałem, że cie już nigdy nie zostawię, nie pamiętasz...? Jak mógłbym się dobrze bawić, gdybym wiedział, ze ty siedzisz sam w domu, hm?

Rozmasował miejsce, w które Hikaru go uderzył i spojrzał na brata.
 - Czemu nie chcesz się przyznać, że chcesz tam iść?- spytał- Równie dobrze mogę iść z tobą, więc dlaczego nadal nie chcesz iść? Wyzdrowiałem. Nic mi nie będzie, przecież będę uważał, a ty będziesz ze mną- powiedział. Musiał w jakiś sposób przekonać go, aby poszli. Nie dal siebie, ale dla niego.

Nie miał zamiaru dać się namówić na to wyjście. Kaoru dopiero co wyzdrowiał, przecież nie mógł narażać brata na ryzyko ponownego zachorowania. Jednak kiedy tak wsłuchiwał się w coraz to nowe argumenty, dlaczego powinni tam pójść, jego determinacja coraz bardziej słabła. Wchodząc do pokoju  zauważył nadąsana minę brata. Westchnął cicho i usiadł na łóżku.
- Naprawdę uważasz, że nic się nie stanie, jak tam pójdziemy?

Kiwnął głową z powagą.
 - Mówię ci, że wszystko będzie dobrze! A z resztą,  ty będziesz ze mną, co nie?- spytał i uśmiechnął się do niego- Do tego można by wywinąć Tamakiemu jakiś numer… A nie,  w  końcu to jego rezydencja- westchnął i opadł na łóżko patrząc się w sufit.

Hikaru na moment się zamyślił. Dobrze by było pójść i się od czasu do czasu rozerwać. Ostatnio wszystko było takie dziwne i poważne, zabawa dobrze im zrobi. Ale tu przecież nie chodziło o niego, ale o Kaoru. Przysunął się do brata i przytulił do niego.
 - Na pewno chcesz tam iść? A co ważniejsze: czujesz się na siłach, żeby iść na jakąkolwiek imprezę...?

- Hikaru, mówiłem ci już, że nic mi nie jest- naburmuszył się- nie traktuj mnie jak dziecko, a z resztą...- rzucił się na brata tak, że przewrócił go na plecy i siedział na nim- od czasu do czasu przydałaby nam się jakaś rozrywka, nie, Hikaru? Do tego jutro mamy weekend- stwierdził, patrząc w inne miejsce i podnosząc palec- zobaczysz będzie faj...- spojrzał na brata i zamarł. Sam nie wiedział dlaczego,  jego serce zabiło szybciej.

Patrzył się ze zdziwieniem na brata. Nagle poczuł ciepło w okolicach policzków. Czy on się rumienił?! Zauważył, jak Kaoru dziwnie mu się przygląda. W dodatku przerwał w połowie zdania.  Podniósł się na łokciach, co nie było raczej łatwe biorąc pod uwagę to, że jego brat siedział mu na brzuchu.
 - Wszystko w porządku, Kaoru...?

Zarumienił się i szybko zakrył twarz.
 - Co? A tak, tak!- zszedł z brata i walnął się twarzą w poduszkę- Nie czujesz, że tu jest za gorąco? Otwórz okno, a ja pójdę się szykować. Haha- zaśmiał się nerwowo i wszedł do łazienki, zamykając ją. - Co to w ogóle było?!- zapytał sam siebie, przeczesując włosy.

- Gorąco?

 No, ale to by tłumaczyło, dlaczego tak bardzo się zarumienił. Podszedł do okna i otworzył je na całą szerokość. Zaczerpnął powietrza w płuca i ze świstem je wypuścił. Czyli co, w końcu jednak Kaoru postawił na swoim.... Uśmiechnął się lekko pod nosem.
 - Zapowiada się miły wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz