Teraz natomiast zapraszamy do czytania naszego nowego 'dzieła' (hah, ta skromność!). W playliście na blogu znajduje się piosenka, którą się insipirowałyśmy tworząc to opowiadanie (na pewno ogarniecie, o którą chodzi ;-) ). Liczby, które się pojawiają w opowiadaniu napisane kursywą i pogrubione, to wiek Tae w danym, opisywanym momencie.
Zapraszamy również do komentowania, bo to serio miłe, kiedy ktoś pisze, co myśli o tym, co tu robimy.
Dziękujemy od razu tym, którzy za każdym razem komentują. To wiele dla Nas znaczy <3
Życzymy miłego czytania! ~ Ookami i Amy*
Paring: VMin
Rodzaj: One shot
Tytuł: "Best Friend"
Muzyka: Jason Chen - Best Friend
***
Mam na imię Kim Taehyung. Mam 19 lat. Posiadam psa i dwójkę rodzeństwa - brata i siostrę. Za rok będę studiował w jednej z najlepszych szkół w kraju.
Co by tu jeszcze... A, no tak.
Jestem po uszy zakochany w swoim najlepszym przyjacielu.
~
Ja wiem, że to zapewne bardzo głupie, ale taka jest prawda. Już od jakiegoś czasu zacząłem o Tobie myśleć w inny sposób.
To, co do Ciebie czuję, to nie braterska miłość, ale coś bardziej intymnego.
Wiem, że zapewne nie powinienem tak się czuć.
Nie powininenem myśleć o twoich wiecznie śmiejących się oczach, małych, delikatnych dłoniach, o tym, jak zwinnie poruszasz się, kiedy tańczysz.
Jednak nie mogę przestać.
Powinienem, ale nie potrafię.
Bo już dawno pogodziłem się z tym, co do Ciebie czuję.
~
10
Pierwsze dni szkoły nie zaliczały się do najlepszych. Szczególnie, jeżeli szło się do nowej klasy. Nie lubiłem tego. W ogóle nie lubiłem szkoły. Będąc dzieckiem, wolałem szaleć, a nie siedzieć w miejscu w ławce szkolnej. Właśnie zaczynałem czwartą klasę podstawówki, więc... Oznaczało to nową klase, nauczycieli, więcej nauki.
Westchnąłem cicho, przechodząc przez korytarz szkolny do kolejnej klasy, w której miałem zajęcia. To nie fair.
W poprzednich latach siedzieliśmy cały czas w jednym pomieszczeniu. Nie zmienialiśmy go co chwila, a teraz nagle musimy.
Bezsens.
Wchodząc do kolejnej sali słyszałem, jak wszyscy powoli zaczynają się rozluźniać i szukać nowych znajomości. Każdy z kimś rozmawiał. Kilka osób nawet mi się przedstawiło, a ja, jak na dziesięciolatka, bardzo szybko potrafiłem się zaprzyjaźniać.
Uśmiechnąłem się szeroko do jakiejś dziewczynki, która dała mi jedno ciastko i nagle odwróciłem głowę.
W rogu sali, w ostatniej ławce przy oknie zauważyłem jednego chłopca.
Nie rozmawiał z nikim, tylko się rozglądał i bawił swoimi palcami.
Postanowilem do niego podejść. Co będę sobie żałował poznawania ludzi! Miałem z nimi spędzić w końcu trzy kolejne lata, tak?
- Cześć! -zagadnąłem do niego.
Kiedy podszedłem bliżej, zauważyłem jego puciate policzki, które wydały mi się nieco urocze. Wyciągnąłem rękę i złapałem za jeden z nich.
- Mięciutkie - powiedziałem, a kiedy chłopak zaczerwienił się, wyprostowałem się. - Jestem Kim Taehyung, a ty?- Wypiąłem dumnie pierś do przodu, uśmiechając się szeroko.
Chłopiec siedział przez chwilę cicho, po czym odpowiedział prawie szeptem:
- Park Jimin...
- Ja cię... Nawet twoje imię jest urocze!- krzyknąłem, unosząc ręce do góry i bez chwili namysłu usiadłem obok niego, tak, że krzesło prawie się przewróciło.
- Chcesz kawałek ciastka?- Wyciągnąłem wcześniej dostane ciastko w jego stronę. - Bierz.
Jimin zawahał się, jednak po chwili uśmiechnął się nieśmiało i ułamał połówkę.
- Dziękuję - powiedział cichutko.
Tak to się zaczęło.
~
12
- KIM TAEHYUNG!
Słysząc krzyk mamy, roześmiałem się głośno, biegnąc w stronę morza.
Tegoroczne wakacje były naprawdę zabawne. Może to dlatego, że razem z naszą rodziną zabrała się rodzina mojego najlepszego przyjaciela?
- Ach. nie ma to jak oblać kogoś zimną wodą o poranku - mruknąłem zadowolony do siebie, po czym odwróciłem się w stronę rodziców. - Spokojnie mamo, OCHŁOŃ trochę.
Wybuchnąłem ponownie śmiechem, kiedy nagle poczułem, jak ktoś wlewa mi wodę za koszulkę.
Podskoczyłem do góry, krzycząc.
Odwróciłem się do swojego oprawcy, po czym mimowolnie uśmiechnąłem się.
- Yah, Park Jimin, chcesz zginąć?!
Moim słowom zawtórował jego wysoki śmiech. Po chwili ganialiśmy się po całej plaży, oblewając się nawzajem wodą i tarzając w piasku.
Właśnie tak mijały nam wakacje.
Ostatniego dnia naszego wyjazdu postanowiliśmy z Jiminem, że wykradniemy się w nocy z domku letniskowego i pójdziemy na plażę.
- Patrz, Jiminnie. To chyba 'Wielki Wóz'.
Wskazałem ręką na niebo, uśmiechając się delikatnie. Jimin przyglądał się chwilę migoczącym gwiazdom, po czym wzruszył ramionami.
- Ja tam nic nie widzę.
Spojrzałem się na niego, kręcąc głową.
- Jiminnie, musisz użyć wyobraźni.
Nastała chwila ciszy, kiedy to przyglądałem się, jak Jimin wpatruje się uporczywie w niebo. Już chciałem mu powiedzieć, żeby sobie odpuścił, kiedy nagle jego twarz rozświetliła się w promiennym uśmiechu.
- Widzę!
Nie mogłem się powstrzymać i również uśmiechnąłem się szeroko, nie spuszczając go z oczu.
- Właśnie o to chodzi! Tylko dorośli polegają na swoich oczach. I dlatego są tacy beznadziejni. My mamy coś, czego oni nigdy nie zdobędą: wyobraźnię - oznajmiłem dumnie, wracając wzrokiem do nieba.
Między nami nastała przyjemna cisza, przerywana jedynie szumem morza.
- Tae?
- Hm? - Zerknąłem na niego, unosząc do góry brew.
- Przyjaciele na zawsze? - spytał, podnosząc do góry swój mały palec, unikając mojego wzroku.
Jeśli to było możliwe, uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, po czym złączyłem nasze małe palce razem, przypieczętując obietnicę złączeniem kciuków.
- Przyjaciele na zawsze.
~
13
W wieku trzynastu lat przychodzi taki moment, kiedy nastolatkowie idą do gimnazjum. Mnie także to nie pominęło. Cała ta sprawa ze składaniem podań i innych dokumentów była cholernie męcząca i stresująca. Nie denerwowałem się aż tak bardzo samym faktem, że tam idę, a bardziej tym, czy uda mi się trafić do tej samej szkoły razem z Jiminem. Nie chciałem znowu poznawać ludzi bez mojego najlepszego przyjaciela. On był kimś, z kim wolałem spędzać większość czasu. Po około trzech latach naszej znajomości nie wyobrażałem sobie siedzenia w ławce czy wydurniania się z kimś innym. O tym nawet nie było mowy.
Pokręciłem głową, starając się odgonić te myśli. Co ma być to będzie, prawda?
Mimo to, od kilku dni nie potrafiłem usiedzieć w miejscu. Ciągle coś robiłem, aby o tym nie myśleć. Nie pomagało.
Kiedy wychodziłem gdzieś z Jiminem, obydwoje byliśmy całkiem cicho, co nie było normalne jak na nas. Zawsze byliśmy rozbrykani i radośni. Właściwie, kiedy go poznawałem, nie sądziłem, że mógłby być tak pogodny i głośny. Nigdy się ze sobą nie nudziliśmy, jednak ostatnie dni przynosiły tylko przygnębienie i gdybania: 'a co jesli?'.
Właśnie, a co jeśli...
- Kim Taehyung! - Przerwałem rozmyślania, słysząc głos swojej mamy.
- Tak? - odkrzyknąłem z zapytaniem.
Czekałem chwilę na odpowiedź, jednak jej nie otrzymałem. Nie lubiłem tego, kiedy ktoś mnie wołał, a potem nie mówił, czego chciał.
Podniosłem się z westchnieniem z łóżka, na którym siedziałem i zszedłem do salonu.
- Tak? - zadałem znowu to samo pytanie, stając przed mamą.
Kobieta wręczyła mi kopertę, a ja spojrzałem na nią, nie rozumiejąc. Chwilę później zobaczyłem stempel z gimnazjum, do którego z Jiminem chcieliśmy się dostać.
Przełknąłem głośno ślinę, nie chcąc tego otwierać.
Nie wiedziałem, co mnie tam czeka.
Nie wiedziałem, czy mi sie udało.
Opadłem na krzesło i zacząłem okręcać kopertę w dłoniach.
Zaginałem jej rogi, próbowałem otworzyć, jednak nie mogłem sie na to zdobyć.
W końcu jednak otworzyłem list i przed wyjęciem kartki oblizałem nerwowo usta.
Co jeśli... Nie, cicho!
Rozłożyłem papierek i przejechałem wzrokiem przez jego treść. Kąciki moich ust zadrżały.
- Huh...- udało mi się tylko wydusić. Czułem na sobie uważne spojrzenie mamy.
Uśmiechnąłem się bardzo delikatnie, po czym poszerzyłem uśmiech, pokazując zęby. Wstałem zamaszyście z krzesła sprawiając, że upadło na podłogę z głośnym trzaskiem, jednak nie przejąłem się tym.
- Dostalem się! - krzyknąłem na całe mieszkanie. - Dostałem, haha! - roześmiałem się radośnie i, zanim mama zdążyła się odezwać, pognałem do przedpokoju, wcisnąłem buty na nogi i wybiegłem z domu.
Biegłem ile sił w nogach, chociaż dom Jimina wcale nie był daleko.
Wbiegłem po schodkach i już miałem zapukać do drzwi, kiedy ktoś je szeroko otworzył.
Zobaczyłem Jimina, który także uśmiechał się szeroko, jednak w jego oczach widniały jeszcze resztki szoku, zapewne tak samo jak w moich.
- Dostałem się! - krzyknęliśmy nagle w tym samym momencie.
Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem przepełnionym uglą.
Byłem naprawdę szczęśliwy, że się nam udało.
~
15
- Powinienem schudnąć?
Spojrzałem się na swojego przyjaciela zdziwiony.
- Nie. Skąd ci to przyszło do głowy? - spytałem, marszcząc brwi.
Jimin wzruszył tylko ramionami, jednak ten dziwny grymas nie schodził z jego twarzy.
Nie bardzo mnie obchodziło, jak Jimin wygląda. No, może nie do końca tak było. Zawsze miałem małą słabość do jego pyzatych polików.
Przyjrzałem się przyjacielowi kątem oka.
Jimin nie był gruby. Co prawda, na jego twarzy pozostał jeszcze 'dziecięcy tłuszczyk', ale to tyle.
Jednak najwyraźniej on myślał inaczej, bo tydzień później, po lekcjach, znalazłem go na szkolnej siłowni.
Po zajęciach szukałem go wszędzie, bo mieliśmy w planach przejście się do nowej pizzeri.
- Co ty wyprawiasz? - spytałem się go, przyglądając się, jak chłopak ustawia coś na maszynie biegów.
- Ćwiczę - odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc.
- Przecież mieliśmy iść na pizze. Pamiętasz?
Tym razem odwrócił się do mnie i uśmiechnął przepraszająco.
- Wybacz. Kiedy indziej.
I to by było na tyle. Z powrotem odwrócił się do maszyny, całkowicie mnie olewając.
Wróciłem do domu, gdzie mamie udało się zmusić mnie do zjedzenia obiadu.
Co prawda zachowanie Jimina było trochę dziwne, ale w sumie każdy chłopak przechodzi w życiu przez taki okres, kiedy chce poczuć się bardziej... męski, no nie?
Dlatego nie drążyłem za bardzo tego i zająłem się grami video, które czekały na mnie w salonie.
Ale zachowanie Jimina zaczęło się robić coraz bardziej niepokojące.
Przez kolejny tydzień, codziennie po lekcjach chodził na siłownie i nie wychodził z niej dopóki nie zamykali szkoły, Wiedziałem o tym, bo raz zostałem z nim w nadziei, że może szybko skończy i uda nam się jeszcze gdzieś wyskoczyć.
Jednak zbyt długie przesiadywanie na siłowni to nie była jedyna rzecz, która się zmieniła.
Jimin przeszedł na dietę.
Albo, lepiej to ujmując, przestał jeść.
A przynajmniej ja nie złapałem go na jedzeniu, czegokolwiek.
Pod jego oczami pojawiły się spore sińce, a bluzy, które wcześniej opinały się na jego ciele, stały się o wiele luźniejsze. Według mnie, za bardzo luźne.
Ponadto dowiedziałem się, że codziennie przed szkołą i wieczorem, jak Jimin wraca z siłowni, idzie biegać.
I zacząłem się martwić.
Może i nawe trochę złościć.
Mój najlepszy przyjaciel nie miał dla mnie czasu, bo ubzdurał sobie, że jest zbyt gruby i zamęcza się na śmierć.
Próbowałem z nim rozmawiać, ale za każdym razem zbywał moje słowa machnięciem dłoni. Mówił, że jest tłusty i wygląda jak świnia. Za każdym razem, kiedy słyszałem te słowa, czułem, jakby ktoś dawał mi w twarz.
Aż w końcu miałem dość.
Po lekcjach, skierowałem swoje kroki do szkolnej siłowni i tak jak się spodziewałem - był tam. Rozciągał się przed ćwiczeniami.
Widząc, jak bardzo jego ubrania na nim wiszą, zacisnąłem pięści, starając się odepchnąć od siebie nieprzyjemne uczucie, które kotłowało mi się w brzuchu.
- Jimin, musimy pogadać.
Obejrzał się na mnie, po czym uśmiechnął słabo. Kolejna rzecz, która się zmieniła - jego uśmiech nie był już tak promienny jak kiedyś.
- Wybacz, Tae, ale teraz to niezbyt-
- Możesz w końcu przestać?!
Jimin uniósł brwi, zdziwiony moim podniesionym głosem. Zbliżyłem się do niego, marszcząc nos.
- Wykończysz się w ten sposób.
Najwyraźniej Park zorientował się, o czym mówię, bo zacisnął zęby, kręcąc głową.
- To, co robisz... Robisz sobie tym krzywdę, wiesz? Przemęczasz się. Ja rozumiem, że chcesz być bardziej wysportowany, że-
- Ty nic nie rozumiesz!
Słysząc jego słowa, odsunąłem się kawałek, zdziwiony. Nie tyle tym, co powiedział, ale faktem, że po raz pierwszy usłyszałem, jak podnosi głos, i to w dodatku na mnie.
- Nie rozumiesz! Jestem... gruby. Jestem świnią! Słyszałem, jak wszyscy tak o mnie mówią!
Spiojrzałem się na niego, marszcząc brwi.
- Jimin, o czym ty-
- Wszyscy tak o mnie mówią! Że jestem tak tłusty, że nie potrafię dosięgnąć palców stóp! - W mojej głowie od razu zaprzeczyłem. Przecież to była kompletna bzdura! - Mam tego dosyć. Każdy mnie porównuje do Ciebie, a to wcale nie jest fajne! Nie mam zamiaru przestać! Będę ćwiczył, dopóki nie stanę się na tyle dobry, że mnie polubią.
Otworzyłem usta, nie dowierzając własnym uszom. O czym on, do cholery, bredził?
- Jimin, co ty wygadujesz? Chcesz się wykończyć tylko dlatego, że kilka osób na ciebie krzywo spojrzało?!
Z każdym słowem mój głos się podnosił. Ja po prostu nie potrafiłem zrozumieć tego, że mój najlepszy przyjaciel był takim... idiotą.
- Dokładnie! A tobie nic do tego!
Poczułem, jakby ktoś uderzył mnie mocno w brzuch. Zazgrzytałem zębami.
- W porządku! Świetnie! Jeśli ważniejsze jest dla ciebie zdanie obcych ludzi, niż słowa twojego najlepszego przyjaciela, to proszę! Zakatuj się! Ja się przestałem już tym interesować!
Z furią wyszedłem z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
Dopiero kiedy dotarłem do domu i jakoś ochłonąłem, przemyślałem wszystko, co się wydarzyło. Nie wiedziałem, że ktoś mówił w ten sposób o Jiminie. Z resztą, to były całkowite bzdury. Jimin nie był gruby. I był naprawdę dobrze rozciągnięty. Potrafił świetnie tańczyć i zawsze był dla wszystkich miły.
Do wieczora siedziałem, i rozmyślałem nad tym, kto mógł wygadywać na jego temat takie rzeczy, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Nie sprawdzając nawet numeru, który się wyświetlił, kliknąłem zieloną słuchawkę.
- Tak? - mruknąłęm z westchnieniem, zasłaniając oczy.
Po drugiej stronie przez chwilę była cisza, przerywana cichymi jękamni.
- Haaalo?
- T-tae?
Na dźwięk głosu Jimina od razu oprzytomnniałem.
- Jimin? Jimin, co się stało? Halo?
- T-tae, coś się stało z m-moją nogą. Boże, Tae, j-ja nie mogę nią ruszać...
Poczułem, jak jakaś gula rośnie mi w gardle. Przełknąłem ciężko.
- Jimin, gdzie jesteś?
Jak najszybciej wybiegłem z domu, kierując się w stronę gdzie powinien być Jimin. Nie mogłem wyrzucić z głowy jego rozstrzęsionego głosu.
Sprintem pokonałem dwie przecznice, kiedy w świetle ulicznych lamp dostrzegłem skuloną na ziemi postać. Jeszcze bardziej przyspieszyłem tempa i już po chwili klęczałem obok niego, oglądając jego nogę.
- Tae, j-ja przepraszam...
- Co się stało?
- Biegałem i byłem zmęczony i j-jakoś tak przymknąłem oczy i - i moja n-noga...
Nie musiał dalej kończyć. Jego kostka była mocno spuchnięta. Przygryzłem wargę, zastanawiając się, co zrobić. Po chwili spojrzałem na przyjaciela.
- Jimin, dlaczego nie zadzwoniłeś na pogotowie? To może być coś poważnego!
Jednak nie miałem serca, żeby być zły, kiedy jego zapłakane oczy patrzyły się na mnie przepraszająco, przez co przypominał zbitego szczeniaka.
- Przepraszam, byłeś pierwszą osobą, która przyszła mi do głowy.
Wzdychając, wyciągnąłem telefon i wezwałem pogotowie, po czym usiadłem obok przyjaciela, przyglądając się jego nodze i przygryzając wargę.
- Tae, przepraszam.
Podniosłem na niego wzrok i pokręciłem głową.
- Nie masz za co, dobrze, że od razu do mnie zadzwoniłeś.
- Nie o tym mówię. Przepraszam za dzisiaj. Miałeś rację. To wszystko... po prostu jestem głupi. Przepraszam.
Uśmiechnąłem się słabo, a widząc, jak jego oczy ponownie napełniają się łzami, objąłem go ramieniem, pozwalając mu wtulić się w moją klatkę piersiową.
- W porządku, Jiminnie. W porządku.
~
17
Ostatnie dni nie były najprzyjemniejsze w moim życiu. Zaczynała się chłodna jesień, a pogoda jedynie potrafiła przygnębić człowieka. Szczególnie, jeżeli ostatnimi czasy coś go męczyło. I właśnie ja stanąłem w takiej sytuacji. Takie rzeczy zdarzały mi się naprawdę rzadko, a od jakiegoś czasu nic innego tylko byłem przybity.
To nie było tak, że nie miałem żadnego powodu, po prostu nie chciałem tego traktować jako problem. Westchnąłem i przeniosłem wzrok na puste miejsce w ławce, krzywiac się lekko.
Jimin znowu się spóźniał i znałem tego przyczynę.
Nie minęła minuta, a drzwi od klasy się uchyliły.
Tak jak myślałem, nie był sam.
Przez drzwi pierwsza przeszła szczupła dziewczyna, którą przepuścił z uśmiechem na ustach. Nie był to zwyczajny uśmiech. Wiedziałem, że jest naprawdę szczęśliwy, mimo to... nie podobało mi się to. Powinienem się cieszyć ze szczęścia przyjaciela, prawda?
Ale nie potrafiłem. Sam nie wiedziałem, dlaczego tak było.
Od kiedy Jimin znalazł sobie dziewczynę, nie potrafiłem przebywać długo w jego towarzystwie, szczególnie, kiedy o niej mówił. Czułem wtedy jakiś dziwny ciężar na sercu. Chciałem się tego jak najszybciej pozbyć, bo nie potrafiłem przez to być tak radosny, jak zawsze.
- Znowu się spóźnieś - mruknąłem do niego cicho i dopiero po chwili przeniosłem na niego wzrok. Jimin postawił plecak na ławkę i zaczął wyciągać z niego książki.
- Nie przesadzaj... Spóźniłem się raptem ze dwa razy. - Zajął swoje miejsce, a ja uniosłem brew do góry.
- No dzisiaj dwa. W tym tygodni już osiem - powiedziałem od razu, po czym położyłem się na ławce.
- Marudzisz - powiedział tak radosnym tonem, że aż ścisnęło mnie w żołądku i nabrałem nagłej ochoty, aby zwrócić śniadanie.
Jak on mógł być taki radosny?
Przymknalem oczy i westchnalem.
- A... Tae... - zaczął po chwili, a ja uchyliłem jedną powiekę. Znałem już ten ton głosu.
'Tylko nie odwołuj znowu spotkania...' - powiedziałem w myślach.
- Nie możemy się dzisiaj spotkać. - Przy tych słowach poczułem, jak coś mnie ukuło. Wiedziałem, że tak będzie. Znowu mnie dla niej wystawiał.
- Spoko - odpowiedziałem krótko i niby obojętnie, jednak w środku miałem wielką ochotę się rozpłakać.
Po powrocie do domu od razu wszedłem do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.
Bylem zdenerwony na Jimina.
To już któryś raz z rzędu, kiedy odwołał spotkanie ze mną. Czy jakaś lasia jest ważniejsza od najlepszego przyjaciela? Czy nie mógłby mi też poświęcić trochę swojego czasu?
- No cholera!- warknąłem i rzuciłem plecak w kąt, po czym położyłem się na lóżku, twarzą w poduszce, zaciskając mocno powieki.
Uderzyłem kilka razy pięściami w pościel.
Dopiero, kiedy sie trochę uspokoiłem, zacząłem myśleć o tej sytuacji.
Dlaczego tak bardzo się denerwowałem? Przecież Jimin miał prawo spotykać się ze swoją dziewczyną.
Tylko jakoś...nie pasowało mi to, że z nią był. Może byłem zazdrosny? Nie, napewno nie.
Wysuwając jednak tą myśl, prześledziłem wszystko jeszcze raz i zdałem sobie sprawę z tego, co się ze mną dzieje.
Byłem o niego zazdrosny, nie chciałem, aby wychodził z kims innym czy się z nim zadawał. Chciałem, aby spędzał czas ze mną. Miałem wrażenie, jakby moje serce biło szybciej na samo wspomnienie o Jiminie. Dziwne.
Resztę dnia spędziłem w swoim łóżku, wgapiając się w sufit i rozmyślając o tym wszystkim. Doszedłem do naprawdę zaskakujących wniosków, które zdziwiły nawet mnie.
Po prostu czułem do Jimina coś większego.
Sam już nie wiedziałem, co o tym myśleć.
Około jedenastej wieczorem usłyszałem dźwięk oznajmiający przychodzącą wiadomość. Sięgnąłem po telefon i odblokowałem ekran, wyświetlając sms'a.
Od: Jiminnie ~
"TaeTae...mógłbyś do mnie przyjść..? Teraz? Proszę."
Nie wiedziałem, co się dzieje, ale miałem złe przeczucia. Mimo całej złości na Jimina wstałem i ubrałem się, kierując się w stronę jego domu. Przeskoczyłem przez płot i obszedłem budynek naokoło. Pokój Jimina znajdował się na tyłach domu, dzięki czemu okna wychodziły na małe podwórko. Okno od jego pokoju było już otwarte, jak zawsze, kiedy na mnie czekał.
Westchnalem i stanąłem na pierwszym szczeblu starej, mało stabilnej drabiny, którą przymocowaliśmy w tym miejscu rok temu. Wymyśliliśmy to, aby łatwiej było mu się wymykać w nocy, albo mi do niego przychodzić, gdy wszyscy już spali, albo kiedy miał szlaban. Drabinkę łatwo można było przeoczyć, bo znajdowała się w cieniu dosyć sporego drzewa, na dodatek zlewała się trochę z domem.
Od razu wdrapałem się na samą górę. Zachowując ostrożność, przełożyłem nogi przez framugę okna i usiadłem na parapecie.
- Co je...- zacząłem, zanim jeszcze na niego spojrzałem. Jednak gdy zauważyłem go całego we łzach i zasmarkanego, moje serce pękło. Był to tak bardzo odmienny obraz tego, co widziałem dzisiaj rano...
-Jimin, co jest?
Podszedłem do niego, po czym usiadłem obok niego na łóżku i objąłem go mocno, czując, jak jego ciało drży.
Kiedy poczułem jego ramiona na swoim ciele, przysunąłem się jeszcze bliżej i wtuliłem jego twarz w swoją szyję, pozwalając mu się wypłakać. Nienawidziłem, kiedy ktoś doprowadzał go do łez. Chciałem, aby był szczęśliwy.
Uspokoił się dopiero po dłuższym czasie i odsunął się ode mnie, wycierając oczy.
- Ona...mnie zdradzila, Tae - wydusił w końcu z siebie drżącym głosem, przez co ledwo zrozumiałem słowa.
Jak to go zdradziła!?
- Co za... - Powstrzymałem się od zbędnych określeń i podałem Jiminowi pudełko chusteczek z jego szafki nocnej, przyglądając się jego twarzy. Ten widok naprawdę sprawiał, że moje serce krwawiło. Wolałem, aby już był z kimś innym niż ja, oby tylko się uśmiechał.
Przez resztę nocy zostałem u niego, pocieszając go i pomagając mu dojść do siebie.
Tej nocy postanowiłem zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby z jego oczu już nigdy nie popłynęły łzy.
~
Mam na imię Kim Taehyung. Mam 19 lat. Posiadam psa i dwójkę rodzeństwa - brata i siostrę. Za rok będę studiował w jednej z najlepszych szkół w kraju.
I jestem po uszy zakochany w swoim najlepszym przyjacielu.
Od kiedy się poznaliśmy, z dnia na dzień, z roku na rok zakochiwałem się w Tobie coraz bardziej.
Chociaż Ty zapewne o tym nie wiesz.
Ale to nic.
Bo jak na razie to, co jest między nami mi wystarcza. Kto wie, może w przyszłości coś się zmieni? Może pewnego dnia, zobaczysz we mnie kogoś więcej niż osobę, z którą możesz się powygłupiać? Ale nie mam zamiaru zatracić się w tych myślach.
Żyję teraźniejszością, dniem dzisiejszym.
I jak na razie chcę, żeby mój najlepszy przyjaciel był szczęśliwy.
Nie do końca wiem, co napisać ;-; Na początku ta końcówka zostawiła mi mały niedosyt ze względu na to, że Jimin wciąż nie wie >:v Po takim rozwinięciu czekałam na więcej ;^; Ale tak teraz sobie myślę, że tak też jest dobrze ^^ To nie jest ani dobre, ani złe zakończenie ale pasuje tu... jest takim dopełnieniem całego opa c: Podobało mi się kochany Tae kochał go od dawna ale sam o tym nie wiedział xD biedny alienek :c
OdpowiedzUsuńNo cóż bardzo fajny one shocik i czekam na więcej ^^ Kociam was *3*
Świetne! mogę prosić o więcej opowiadań o Yoonseok'u
OdpowiedzUsuńO jeju... mój kochany Vmin <333 To było takie słodkie, kochane i tak mocno urocze. Idealne na poprawę nastroju gdy się jest chorym i trzeba się nudzić w domu :3
OdpowiedzUsuńJa chcę dalszą częśc tego shota ; ;
OdpowiedzUsuńNiedosyt......
OdpowiedzUsuńNiedosyt......
OdpowiedzUsuń