Rodzaj: On shot
Tytuł: Obietnica
***
Już od samego rana siedział tam, ignorując telefony od przyjaciół, którzy zapewne zamartwiali się o niego. Nie miał na to siły. Tak naprawdę, to nie miał już na nic siły. Bo po co miał się starać, skoro osoba, którą kochał najbardziej na świecie.... odeszła? Nadal pamiętał te czasy, kiedy jeszcze wszystko było dobrze. Kiedy nic nie wskazywało na to, że ta sielanka ma się wkrótce skończyć.
Cieszył się każdym kolejnym dniem. Nie sądził, że w jednej chwili cały jego świat może się zawalić. Nigdy nawet o tym nie myślał. Kiedy w końcu udało mu się być szczęśliwym, wszystko pękło niczym mydlana bańka.
Spędzali ze sobą każdy dzień. No, w końcu byli razem w zespole. Jednak to, co ich łączyło to było coś więcej. Coś, czego nawet nie da się opisać. Wtedy wszystko wydawało się takie piękne, kolorowe, pełne... życia. Moment, w którym go poznał, ujrzał jego szeroki uśmiech... zmienił wszystko na zawsze. Pamiętał, jak w nocy nie mógł spać i wyszedł na dwór i on też tam był. Potem to już była ich tradycja, w nocy wychodzili oboje na dwór i rozmawiali o wszystkim, jak i o niczym. W ten sposób zaczęli się coraz bardziej do siebie zbliżać. Nawet się nie zorientował, kiedy stali się parą. To było tak, jakby było im to pisane. Jakby byli sobie przeznaczeni. Czuł się, jakby był mu przypisany już od dawna. Jego najcudowniejsza druga połówka.
W tamtym okresie nie wierzył w to, że jego ukochany mógł zachorować. Nie przyjmował do wiadomości, że coś było nie tak. Pamiętał te dni bardzo dobrze.
---
-Dobrze się czujesz, Hoseokkie?- spytał, kiedy jednego dnia zauważył, że chłopak zrobił się blady. Nie usłyszał odpowiedzi, ponieważ JHope zemdlał.
To był pierwszy raz. Potem zdarzało się to coraz częściej. W szpitalu mówiono mu, że to przez zmęczenie, że to nic poważnego. A on uwierzył. Przez jakiś czas było dobrze. Zespół miał małą przerwę, ze względu na stan zdrowia JHope. I wydawać by się mogło, że to wszystko załatwiło. Raper przestał się skarżyć na ciągłe bóle głowy, wiec wszyscy pomyśleli, że już z nim w porządku. Nikt nie brał pod uwagę tego, że chłopak mógł kłamać. Nawet ON dał się nabrać. Wrócili do swoich zajęć, treningi stały się cięższe przez to, że wypadli z formy podczas tej przerwy. I przez chwile wszystko było po staremu. Jednak pewnego dnia, podczas ich występu, Hoseok zemdlał.
I w jednej chwili cały jego świat się zburzył.
Jako pierwszy podbiegł do niego, psując tym samym całą choreografię i piosenkę, ale nie przejmował się tym. Wtedy on był najważniejszy. Pamiętał nawet ten paniczny strach który go wtedy opętał.
Kiedy JHope się obudził, znowu próbował mu wmawiać, że nic się nie dzieje. Denerwowało go to. Widział, jak jego stan się pogarsza. Po pewnym czasie do tego wszystkiego doszły także krwotoki z nosa.
Aż w końcu, za zgodą całego zespołu i wytwórni, trafił do szpitala, aby wykonać potrzebne badania. Tamten okres był potworny. Ta niewiedza, co się z nim dzieje dobijała go. Codziennie przychodził go odwiedzać. Lekarze mówili, że pobyt w szpitalu to tylko po to, żeby wykonać te badania, że nie ma się czym martwić. Jednak on miał coraz większe wątpliwości. Za każdym razem, jak przychodził go odwiedzić, na ustach Hoseoka widniał szeroki uśmiech. Uśmiech, który tak bardzo poruszał jego serce. Ale reszta jego twarzy wydawała się być taka... ciemna. Jego oczy z dnia na dzień traciły blask. Po jakimś czasie nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Nie mógł na nich ustać, jakby utracił wszystkie siły.
Na jego oczach słabł, a on nie mógł z tym nic zrobić. Nie potrafił mu w żaden sposób pomóc. Wiele razy myślał o tym, że wolałby, aby to jego to spotkało, ale wtedy Hoseok rozkazywał mu przestać.
Pamiętał to, jak kochał kiedy chłopak tańczy, to było jedną z jego największych pasji, a wtedy... nie mógł się nawet ruszać. Suga nie chciał przyjąć do wiadomości, że istnienie Hoseoka może być kwestią kilku dni. Bał się tego jak to będzie, gdy go zabraknie. Nie chciał tego.
Raz mu powiedział o swoich przemyśleniach, a wtedy ten kazał mu się nachylić, bo nie miał siły głośno mówić. Stać go było jedynie na szept.
- Nie bój się. To głupie.... Pamiętasz, że zawsze dotrzymuje obietnic, prawda? - w tamtym momencie cicho przytaknął, a tancerz kontynuował. - Obiecuje ci, że jutro mi się polepszy i pójdziemy sobie na spacer do parku, co ty na to?
Kiedy spojrzał na niego, ujrzał na jego twarzy dobrze mu znany uśmiech. W oczach stanęły mu łzy, jednak starał się je powstrzymać. "Przecież to jeszcze nie koniec..." wmawiał sobie w myślach i kiwnął głową na propozycje chłopaka. Żegnając się z nim, Hoseok zrobił coś, co go odrobinę zaniepokoiło. Przytulił go do siebie i szepnął do niego:
- Ciesze się, że było dane mi cie poznać, Min Yoongi. I dziękuje, że pokochałeś kogoś takiego jak ja.
Wtedy jeszcze tego nie rozumiał. Nie wiedział, co te słowa oznaczają, co ze sobą przynoszą, a raczej zabierają.
Dopiero następnego dnia zrozumiał, kiedy stał w opustoszałej sali szpitalnej. Jego nie było, a łzy, które zbierały się w nim od tak dawna zaczęły wypływać jedna po drugiej, tworząc mokre ścieżki na jego policzkach. Nie wierzył w to, mimo iż wiedział, że to może nastąpić w każdym momencie. Jednak każdego dnia modlił się, aby to nie był jeszcze ten dzień, kiedy przeznaczenie go zaskoczyło. Nie był w stanie sam wrócić do dormu. Nie mógł ustać na nogach, więc chłopcy z zespołu musieli go stamtąd zabrać. Siłą, ponieważ krzyczał i szarpał się, szlochając. Chciał tam zostać, wmawiając sobie, że Hoseok przecież mu obiecał, że pójdzie z nim na spacer, że mu się polepszy...
Reszta zespołu nie zdawała sobie sprawy, jak to wydarzenie nim wstrząsnęło, odbijając się na jego zdrowiu fizycznym i psychicznym. Przez dłuższy czas jadł mało, albo wcale i nie wychodził z pokoju. Z tego całego smutku zachorował, jednak w porównaniu z chorobą Hoseoka były to zwyczajne bóle głowy i złe samopoczucie.
Nie chciał iść na pogrzeb. Chłopcy próbowali go namówić, nawet siłą chcieli go zmusić, ale i tak postawił na swoim. Nie chciał patrzeć, jak zakopują w ziemi kogoś, kogo kochał ponad życie. Nie zniósł by tego. Była jednak jedna sprawa, która go dobiła. Coś, czego nie potrafił zrozumieć. Podczas gdy jego życie legło w gruzach, wszystko wokół trwało normalnie, jakby nic się nie wydarzyło. Ludzie wstawali, szli do pracy czy do szkoły, wszystko toczyło się normalnym, spokojnym torem. To było straszne. Ponieważ on wiedział, że już nic nie będzie jak dawniej.
---
Stał tak nad jego grobem i wspominał to wszystko. Słone łzy spływały mu po policzkach a on nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Wpatrywał się tylko w napis wyryty w marmurowej tabliczce, tuż koło daty urodzenia i śmierci:
"Uśmiechem rozjaśniał mrok, a nadzieja od niego bijąca ratowała zagubione serca. Był wierny przyjaciołom i zawsze dotrzymywał obietnic."
THE END
Nieee czemu? usunęło mi komentarz -_- a ja tak się starałam. To wam mniej więcej napiszę co tam było. Popłakałam się taak niestety znowu. Czemu wasze opo są zawsze takie piękne i pełne emocji, które uwielbiam. Jesteście naprawdę niesamowite. Nie wiele osób potrafi wywołać we mnie łzy. Jednak przełączanie na Yirume nie było dobrym pomysłem. Żałuje dwóch rzeczy. Po pierwsze czemu nie napisałyście co mu było, a po drugie to że umarł mogłyście napisać później wiecie trochę inaczej wszystko potoczyć. Najpierw w kilku zdaniach opisać ich miłość później to jak on mdlał i udawał że wszystko jest okej. Chodzi mi o to że od razu z grubej rury pojechałyście że nie żyje przez to brakowało mi w tym tajemnicy.
OdpowiedzUsuńDziękuje i proszę ~eLJot (czasem Yumiko)
A zapomniałam powiedzieć, że strasznie mi się podoba wygląd waszego bloga. Szczególnie tło ^^
UsuńAwww cieszę się,że się podobało <3 I wiesz, każdy by napisał takie opo w swoim stylu no i my tak napisałyśmy ^^ Nie potrafię tego wytłumaczyć XD Wiem, że nie powinnam się cieszyć, że ktoś przez Nas płacze, ale... tak bardzo się cieszę <3 XDD dzięęęki za komenty :*
Usuń~ Amy*
A, zapomniałabym - fajnie, że podoba się nowy wygląd ^^ Wszystkie pochwały trza kierować do pani Ookami, jest świetna *w* I mnie też się strasznie tło podoba <33
Usuń~ Amy*
Ojapierdolę. Kocham dobre angsty i ten spokojnie mogę do takich zaliczyć. I jeszcze taki paring! Nic tylko skakać ze szczęścia! Szkoda, że potem siedzę i mam ochotę ryczeć do monitora. No serio, już mi łzy w oczach stanęły XDD
OdpowiedzUsuńW takim razie ja życzę weny i liczę na jeszcze jakieś opowiadania z udziałem BTS :3
No dobra. Dopiero teraz przeczytałam, że będą tutaj jedynie yaoi z Bangtanami, więc od razu dodaję bloga do moich ulubionych XDD
UsuńAww cieszę się, że się podobało <3 I miło, że chociaż kilka osób stosuje się do naszej prośby o komentarze XD
UsuńKTOŚ NAS LUBI XD <3
UsuńNO JA MAM WAS NIE LUBIĆ? ZA TO WY POKOCHACIE MÓJ SZYBKI REFLEKS W DODAWANIU KOMENTARZY XDD
UsuńTo było przepiękne . przepraszam ŻE z anonima pisze ale nie mam tu konta . Piękne naprawdę nie wiem co mam napisać ale wiedz ze doprowadzilas mnie do płaczu Jezu. od mniej więcej połowy czułam ścisk w sercu A kiedy hope umarł i yoongi... boze płacze strasznie
OdpowiedzUsuń