sobota, 15 listopada 2014

U Don't Understand

Hejka. Tym razem wstawiam opowiadanie tylko mojego autorstwa. Mam nadzieję, że... jakoś przeżyjecie xD Nom nic, miłego czytania życzę i proszę jak zwykle o zostawianie komentarzy + ocena opowiadania.     
~ Amy*
                                              
Paring: Jin&JHope
Rodzaj: One shot
Tytuł: "U Don't Understand"


***

Siedział, patrząc przed siebie pustym wzrokiem. Zaczynało już go to denerwować. Oni kompletnie go nie rozumieli. Nie wiedzieli, przez co właśnie przechodzi. Zawsze był cichy, posłuszny, starał się nie pokazywać po sobie, że coś jest nie tak. Wszystkim służył pomocą, nie oczekując niczego w zamian. A oni... kazali mu zrobić coś strasznego.
Siedzieli teraz przed nim, przyglądając się mu. Znał doskonale te spojrzenia. Martwili się o niego. Kochali go, byli jego przyjaciółmi, ale.... jak mogli powiedzieć coś tak potwornego?
Nie rozumiał tego. A oni nie rozumieli jego.
W końcu nie wytrzymał. Wstał z fotela i wybiegł stamtąd. Nie mógł dłużej przebywać z nimi w tym samym pomieszczeniu.
Usłyszał, jak ktoś krzyczy jego imię, ale nie obchodziło go to. Nagle poczuł, jak ktoś łapie go za łokieć. Zatrzymał się i wyrwał rękę z silnego uścisku.
- Proszę cię, hyung, wysłuchaj nas. Chcemy ci tylko pomóc. - Namjoon patrzył się na niego, marszcząc czoło.
Jin odwrócił się do niego z furią.
- Niby jak? Mówiąc, żebym o nim zapomniał? Tłumacząc mi, że go już nie ma?!
Jego oczy były pełne łez. Prychnął cicho i pokręcił głową.
- Doskonale o tym wiem, okej? Wiem to, ale... czy ty naprawdę uważasz, że można tak po prostu zapomnieć o osobie, którą się tak bardzo kochało? Z którą planowało się wspólną przyszłość..? Która tak nagle... odeszła?
Namjoon podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu.
- Rozumiem to... -
- Nie rozumiesz! - krzyknął starszy, strącając jego rękę. - Nic nie rozumiesz...
Osunął się na kolana, a łzy popłynęły po jego policzkach.
- Nie wiesz, jak to jest. Nie wiesz, jak to jest, kiedy nagle wszystko traci dla ciebie sens. Kiedy nagle jesteś wszystkim zmęczony i po prostu... nie masz już na nic siły. Więc jak możesz mówić, że rozumiesz..?
Jin podniósł na jego wzrok, marszcząc brwi.
- Starałem się! Starałem się jakoś trzymać, przestać o tym myśleć, ale... to nie jest takie proste! Czasami po prostu... łzy same płyną - bo ciągle pamiętam. Nie mogę od tak zapomnieć. Nie potrafię! Od tamtego wypadku ciągle przychodzę w tamto miejsce. Staram się poukładać swoje myśli i choć trochę... poczuć jego obecność. A wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? Świadomość, że jego już nie ma, a wszystko inne nadal trwa. Wszystko i wszyscy się zmieniają - tylko nie ja. Stanąłem w miejscu i nie potrafię ruszyć dalej.
Klęczał jeszcze przez chwilę, po czym podniósł się z ziemi. Spojrzał na przyjaciela.
- Mówiąc mi, że mam sobie ułożyć życie z kimś innym, tłumacząc, że on już odszedł... nie pomagacie mi. Jedynie ranicie. Pomimo tego, że jesteście moimi przyjaciółmi, nie zrozumiecie mnie.
Uśmiechnął się do niego smutno przez łzy, po czym odwrócił się i ruszył przed siebie.

Namjoon wrócił do mieszkania Jina, gdzie czekała na niego reszta chłopaków. Na wstępie zarzucili go masą pytań. On jedynie wszedł do salonu, usiadł z westchnieniem na kanapie i wpatrzył się tępo przed siebie.
- Wiedziałem, że nic z tego nie będzie! - Yoongi jęknął i usiadł obok starszego, zakrywając twarz dłońmi.
- Musieliśmy coś zrobić. Z resztą nadal musimy. - Jimin usiadł na podłodze, podciągając kolana pod brodę.
- Ale co? Do niego najwyraźniej nic nie dociera, nawet nie chce nas słuchać. - Taehyung zajął miejsce na fotelu, na którym wcześniej siedział  Jin.
- Po prostu jest mu ciężko - mruknął Namjoon, spoglądając po kolei po twarzach przyjaciół.
- Dziwicie mu się? On był z nim wtedy w tym samochodzie. Prowadził - odezwał się Jungkook, stojąc przy kredensie i oglądając jakieś zdjęcie.
W pokoju nastała cisza. Wszyscy wiedzieli, jak doszło do feralnego wypadku. Jin siedział na miejscu kierowcy, przeżył. Jego pasażer nie miał tyle szczęścia.
- Dobra, zbieramy się. Nie ma po co tu siedzieć. - Namjoon wstał z kanapy, wzdychając. Wychodząc z mieszkania, zajrzał jeszcze do jednego z pokoi.
Pomieszczenie było niewielkie, prawie całkiem opustoszałe. Na środku podłogi znajdował się mały ołtarzyk. Świeże kwiaty rozłożone były przy nim. Zdjęcie chłopaka znajdujące się w centrum ołtarzyka uśmiechało się do niego szeroko, jakby chciało mu dodać otuchy. Na usta Namjoona wyszedł delikatny, smutny uśmiech.
- Do widzenia, Hoseokkie.



2 komentarze:

  1. em...eee....rany.... co....zaraz.... ratunku... Ja... ja.. naprawdę nie wiem co napisać....

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra. Czytam sobie, niby angst, powiedzialabym, ze standardowa smierc, emocje glownego bohatera, chec pomocy chlopakow, lecz totalny brak zrozumienia. Okay. Nawet moment wypowiedzi Kook'a k opis prawdziwych wydarzen byl spoko. Ale koncowka, z oltarzykiem.... moj zgon. Smierc i lzy w oczach. Nawet nie wiem czemu mnie to tal poruszylo, ale bylo to dobre. I mocne. Bolesne rowniez.
    A teraz nawet nie wiem co dodac...

    Coz, weny!
    Kiri

    OdpowiedzUsuń