Wiecie, jak to jest, kiedy komuś jest źle, nie? po prostu humor nie dopisywał i powstało to... Wiem, że to opowiadanie nie jest najlepsze, ale mam nadzieje, że się Wam spodoba.
~ Ookami
Hejka Wam! Wiele osób narzeka, że mamy prawie same smutne opowiadania. No cóż, przykro nam to oznajmiać, ale nie będziemy raczej tego zmieniać. Najlepiej się czujemy w smutnych opkach, wybaczcie. Czasem oczywiście pojawi się coś zabawnego, ale nie oczekujcie wiele XD
A teraz mam dla Was coś specjalnego - opowiadanko pani Ookami w wersji solo ^^ Cudowne jest <3 Miłego czytania życzę! *3*
~ Amy*
Paring: Suga&JHope
Rodzaj: One shot
Tytuł: "Tęsknota"
***
Tęsknota. Coś, czego doświadcza każdy z nas. Jedni tęsknią za pieniędzmi, drudzy za zwierzętami, jeszcze inni za jakimiś rzeczami albo minionym czasem. Jednak... najczęstszą tęsknotą jest tęsknota za ludźmi. Szczególnie za tymi, których się kocha. Najtrudniejsza i najbardziej bolesna.
Tęsknota, nawet najmniejsza, zmienia nasze życie. Zmienia każdego z nas kompletnie inaczej. Jedni nie potrafią normalnie funkcjonować, a jeszcze inni udają, że wszystko jest w porządku, dusząc ją w sobie. Każdy radzi sobie na swój sposób. Ona potrafi zmienić nas w ludzkie wraki, bez chęci do życia, ani siły na stawianie dalszych kroków. Przez nią cały czas upadamy, chyba że komuś uda się nas podnieść, co jest niezwykle trudne, jeżeli tego za czym tęsknimy już nie ma. Nikomu nie jest łatwo pogodzić się z utratą czegoś, na czym bardzo mu zależało.
Tęsknota, nawet najmniejsza, zmienia nasze życie. Zmienia każdego z nas kompletnie inaczej. Jedni nie potrafią normalnie funkcjonować, a jeszcze inni udają, że wszystko jest w porządku, dusząc ją w sobie. Każdy radzi sobie na swój sposób. Ona potrafi zmienić nas w ludzkie wraki, bez chęci do życia, ani siły na stawianie dalszych kroków. Przez nią cały czas upadamy, chyba że komuś uda się nas podnieść, co jest niezwykle trudne, jeżeli tego za czym tęsknimy już nie ma. Nikomu nie jest łatwo pogodzić się z utratą czegoś, na czym bardzo mu zależało.
Życie wydaje się wtedy takie smutne i ma się wrażenie, jakby wszystko robiło ci na złość. A ty czujesz się jak ta samotna kropla spływająca po szybie podczas deszczu. Jak liść spadający z drzewa i kończący swoją wędrówkę na ziemi. Deptany, omijany. Więdniesz z każdą minutą, która wydaje się trwać godzinami, a godziny latami. Sam tak naprawdę nie wiesz, co masz robić - tak samo jak ja, siedzący w tym momencie przy oknie i wyglądający na niebo pełne gwiazd. Miałem wrażenie jakbym cały czas stał w miejscu i w ogóle się nie ruszał, mimo iż dzień przechodził w noc, a noc w dzień. Wskazówki zegara zmieniały swoje położenie, za każdym razem, gdy na nie spoglądałem. Więc co było nie tak?
Moje serce wydawało się bić ciszej i wolniej, prawie niezauważalnie. Myśli wirowały w mojej głowie, nie dając mi spokoju ani na chwilę. Niby do nich przywyknąłem, ale i tak spędzały mi sen z powiek. Zawsze nie mogłem zasnąć, to było denerwujące. Płakałem każdej nocy, mimo iż tego nie chciałem. Mimo iż każdego dnia myślałem, że jest lepiej, że nie myślę o tym co się stało. Minęło kilka lat, które ciągnęły się w nieskończoność, ponieważ nie mogłem i nie mogę zapomnieć. Czuję, że każdego dnia wyglądam jeszcze marniej, niż poprzedniego, a i tak nic się nie zmienia.
To tęsknota, która wyniszcza mnie bardzo powoli i boleśnie. Tęsknota, za czymś co już nigdy więcej nie wróci. Coś, o czym mogę tylko pamiętać i co będzie mnie zawsze męczyć.
To tęsknota, która wyniszcza mnie bardzo powoli i boleśnie. Tęsknota, za czymś co już nigdy więcej nie wróci. Coś, o czym mogę tylko pamiętać i co będzie mnie zawsze męczyć.
- Jak się dzisiaj czujesz?- Usłyszałem pytanie, które dostawałem każdego dnia, gdy wchodziłem do pracy. Spojrzałem na Namjoona i zatrzymałem się.
- Jest dobrze - skłamałem, uśmiechając się do niego, mimo iż czułem ukłucie w sercu. Dlaczego po prostu nie mógł przestać zadawać tego pytania? Dobrze wiedział, że wcale nie jest dobrze i nie będzie. Od dwóch lat to samo... Kiedy w końcu zrozumie?
Kiwnął głową, wiedząc, że to i tak kłamstwo i wszedł ze mną w głąb wytwórni, zatrzymując się przy sali treningowej. Spojrzałem na nią pustym wzrokiem, przypominając sobie coś czego nie powinienem. Nieświadomie zazgrzytałem zębami i poczułem rękę Namjoona na ramieniu. Powtarzający się schemat. Codziennie to samo.
- Jest dobrze - skłamałem, uśmiechając się do niego, mimo iż czułem ukłucie w sercu. Dlaczego po prostu nie mógł przestać zadawać tego pytania? Dobrze wiedział, że wcale nie jest dobrze i nie będzie. Od dwóch lat to samo... Kiedy w końcu zrozumie?
Kiwnął głową, wiedząc, że to i tak kłamstwo i wszedł ze mną w głąb wytwórni, zatrzymując się przy sali treningowej. Spojrzałem na nią pustym wzrokiem, przypominając sobie coś czego nie powinienem. Nieświadomie zazgrzytałem zębami i poczułem rękę Namjoona na ramieniu. Powtarzający się schemat. Codziennie to samo.
Nabrałem powietrza w płuca aby się uspokoić i wszedłem do środka. Od razu zostałem przywitany, jakby długo mnie nie widzieli. Rozejrzałem się po sali z nadzieją, chociaż i tak wiedziałem, że niczego tu nie zastanę. Jednej osoby po raz kolejny brakowało i będzie już zawsze brakować. Podszedłem do kąta i położyłem tam swoją torbę, spuszczając wzrok. Po raz kolejny, cholerny ból w sercu, którego już i tak został tylko kawałeczek. Przymknąłem oczy i zdjąłem z siebie bluzę, odsłaniając swoje blade, szczupłe ramiona, po czym odwróciłem się do chłopaków. Niby stali odwróceni do mnie tyłem, ale bardzo dobrze widziałem, jak przyglądają się mi w lustrze.
Zaśmiałem się w duchu i z poważną miną czekałem, aż włączą muzykę, abyśmy w końcu mogli zacząć trenować. Chciałem się jakoś oderwać od tych myśli, chociaż na chwilę, aby mój mózg odpoczął.
Musiałem skupiać się na ruchach, jednak wspomnienia nie znikały, kiedy miejsce tej jednej osoby, zajmował ktoś inny. Denerwowało mnie to. Pamiętałem bardzo dobrze, jak patrzyłam na niego od tyłu, zafascynowany jego ruchami, a teraz... na jego miejsce wchodził albo Jungkook, albo Jimin. Coś ścisnęło mnie w brzuchu, kiedy zobaczyłem prześwit jego sylwetki i zatrzymałem się w miejscu. Momentalnie któryś z chłopaków wpadł na mnie, kiedy nie zmieniłem miejsca, a ja przewróciłem się na podłogę, krzywiąc się. Mimo to znowu spojrzałem w tamto miejsce, już go nie widząc. Usiadłem i przetarłem twarz dłońmi, wzdychając głęboko potarłem kąciki oczu.
Zaśmiałem się w duchu i z poważną miną czekałem, aż włączą muzykę, abyśmy w końcu mogli zacząć trenować. Chciałem się jakoś oderwać od tych myśli, chociaż na chwilę, aby mój mózg odpoczął.
Musiałem skupiać się na ruchach, jednak wspomnienia nie znikały, kiedy miejsce tej jednej osoby, zajmował ktoś inny. Denerwowało mnie to. Pamiętałem bardzo dobrze, jak patrzyłam na niego od tyłu, zafascynowany jego ruchami, a teraz... na jego miejsce wchodził albo Jungkook, albo Jimin. Coś ścisnęło mnie w brzuchu, kiedy zobaczyłem prześwit jego sylwetki i zatrzymałem się w miejscu. Momentalnie któryś z chłopaków wpadł na mnie, kiedy nie zmieniłem miejsca, a ja przewróciłem się na podłogę, krzywiąc się. Mimo to znowu spojrzałem w tamto miejsce, już go nie widząc. Usiadłem i przetarłem twarz dłońmi, wzdychając głęboko potarłem kąciki oczu.
- Hyung, nic ci nie jest? - Taehyung podbiegł do mnie, zmartwiony.- Przepraszam, nie chciałem. - Nabrał powietrza w policzki, kucając przy mnie.
- To nic - powiedziałem obojętnie, nawet nie do końca go słuchając. Za bardzo zastanawiało mnie to, co widziałem.
- Ale hyung...- Poczułem jego rękę na ramieniu i od razu ją strzepnąłem, wstając.
- Mówiłem, że to nic - burknąłem i wstałem, podchodząc do torby. Wyjąłem z niej butelkę wody i wypiłem połowę, wzdychając głęboko.
-Yoongi.- Usłyszałem za plecami spokojny głos SeokJina i zakręcając butelkę spojrzałem na niego pytająco. - Cały czas robisz to samo. Mylisz się, albo zatrzymujesz. Ostatnio to samo zrobiłeś na koncercie...- Widziałem, jak się zawahał i spojrzał w stronę chłopaków. Wiedziałem - wysłali go tutaj.
- No i?- spytałem, zakładając bluzę i czekając na jego odpowiedź.
- Wiemy, że po tak długim czasie nadal jest ci źle i nie dajesz sobie rady. Może...
- Może?- Podniosłem torbę, zarzucając ją na ramię. To, co mówił było prawdą. Nie dawałem sobie już rady, ale nie chciałem się do tego przyznać. W końcu byłem silny.
- Powinieneś w końcu pójść na jakąś terapie, czy coś... Pomoglibyśmy ci. - Wyciągnął rękę, ale wyminąłem ją zręcznie i zaśmiałem się.
- Zwariowaliście? Haha.- Znowu się zaśmiałem, mimo ucisku w piersi.- Nie pójdę na żadną terapię. Nie mam po co - powiedziałem, mijając go. W końcu nie byłem żadnym wariatem, ani nic w tym stylu.
Przy wyjściu Namjoon zatrzymał mnie, trzymając moje ramie.
- On by tego chciał - powiedział, a ja spojrzałem na niego wściekle, marszcząc brwi i strzepnąłem jego rękę.
- Nie wiesz, czego by chciał - warknąłem, wychodząc z pomieszczenia i ruszyłem do wyjścia z wytwórni, poprawiając czapkę na głowie. Czułem jak się trzęsę ze złości i emocji, które mną wstrząsały. Jak on w ogóle...
Trzasnąłem drzwiami, chcąc od razu ruszyć w stronę mieszkania, ale coś mnie zatrzymało. Stanąłem w miejscu, zastanawiając się, czego tak naprawdę chcę. Spojrzałem za siebie i zacząłem powoli iść w tamtą stronę, po chwili nieco szybciej, aż w końcu zacząłem biec. Sam nie wiedziałem dlaczego, ale biegłem jak szalony, aż w końcu zatrzymałem się na skrzyżowaniu - w ostatniej chwili przed jadącym samochodem. Rozejrzałem się dookoła, łapiąc powietrze. Poczułem wtedy na policzku kroplę deszczu i od razu mignęła mi przed oczami scena sprzed dwóch lat. Zacisnąłem powieki, spuszczając głowę, a wtedy deszcz zaczął padać mocniej. Przygryzłem wargę i uchyliłem powoli powieki, a kiedy zapaliło się zielone światło ruszyłem przez ulicę, biegnąc przed siebie. Wbiegłem do parku, a mijając mały pagórek przypomniałem sobie, jak siedziałem tam razem z Nim. Dzień, w którym powiedziałem mu co czuję... Pierwszy pocałunek. Zacisnąłem dłonie na pasku od torby, biegnąc dalej. Każde mijane miejsce o czymś mi przypominało. Biegłem, czując się jak wariat, który sam nie wie, co robi. Po moich policzkach spływały łzy, które łączyły się z deszczem, chociaż udawałem, że wcale nie płaczę. Czułem, że muszę to zrobić, że muszę tam dobiec. Przyspieszyłem, aż w końcu znalazłem się pod furtką. Złapałem jak najwięcej powietrza i wmaszerowałem do środka. Szedłem już nieco wolniej, starając się uspokoić oddech i rozglądałem się dookoła. Musiałem wyglądać naprawdę żałośnie w tym momencie, ale nie obchodziło mnie to. Ważne było teraz to, abym dotarł na miejsce, mimo iż moje nogi odmawiały mi już posłuszeństwa. Przekląłem pod nosem, jednak w końcu mi się udało. Uśmiechnąłem się lekko i zatrzymałem w miejscu.
- To nic - powiedziałem obojętnie, nawet nie do końca go słuchając. Za bardzo zastanawiało mnie to, co widziałem.
- Ale hyung...- Poczułem jego rękę na ramieniu i od razu ją strzepnąłem, wstając.
- Mówiłem, że to nic - burknąłem i wstałem, podchodząc do torby. Wyjąłem z niej butelkę wody i wypiłem połowę, wzdychając głęboko.
-Yoongi.- Usłyszałem za plecami spokojny głos SeokJina i zakręcając butelkę spojrzałem na niego pytająco. - Cały czas robisz to samo. Mylisz się, albo zatrzymujesz. Ostatnio to samo zrobiłeś na koncercie...- Widziałem, jak się zawahał i spojrzał w stronę chłopaków. Wiedziałem - wysłali go tutaj.
- No i?- spytałem, zakładając bluzę i czekając na jego odpowiedź.
- Wiemy, że po tak długim czasie nadal jest ci źle i nie dajesz sobie rady. Może...
- Może?- Podniosłem torbę, zarzucając ją na ramię. To, co mówił było prawdą. Nie dawałem sobie już rady, ale nie chciałem się do tego przyznać. W końcu byłem silny.
- Powinieneś w końcu pójść na jakąś terapie, czy coś... Pomoglibyśmy ci. - Wyciągnął rękę, ale wyminąłem ją zręcznie i zaśmiałem się.
- Zwariowaliście? Haha.- Znowu się zaśmiałem, mimo ucisku w piersi.- Nie pójdę na żadną terapię. Nie mam po co - powiedziałem, mijając go. W końcu nie byłem żadnym wariatem, ani nic w tym stylu.
Przy wyjściu Namjoon zatrzymał mnie, trzymając moje ramie.
- On by tego chciał - powiedział, a ja spojrzałem na niego wściekle, marszcząc brwi i strzepnąłem jego rękę.
- Nie wiesz, czego by chciał - warknąłem, wychodząc z pomieszczenia i ruszyłem do wyjścia z wytwórni, poprawiając czapkę na głowie. Czułem jak się trzęsę ze złości i emocji, które mną wstrząsały. Jak on w ogóle...
Trzasnąłem drzwiami, chcąc od razu ruszyć w stronę mieszkania, ale coś mnie zatrzymało. Stanąłem w miejscu, zastanawiając się, czego tak naprawdę chcę. Spojrzałem za siebie i zacząłem powoli iść w tamtą stronę, po chwili nieco szybciej, aż w końcu zacząłem biec. Sam nie wiedziałem dlaczego, ale biegłem jak szalony, aż w końcu zatrzymałem się na skrzyżowaniu - w ostatniej chwili przed jadącym samochodem. Rozejrzałem się dookoła, łapiąc powietrze. Poczułem wtedy na policzku kroplę deszczu i od razu mignęła mi przed oczami scena sprzed dwóch lat. Zacisnąłem powieki, spuszczając głowę, a wtedy deszcz zaczął padać mocniej. Przygryzłem wargę i uchyliłem powoli powieki, a kiedy zapaliło się zielone światło ruszyłem przez ulicę, biegnąc przed siebie. Wbiegłem do parku, a mijając mały pagórek przypomniałem sobie, jak siedziałem tam razem z Nim. Dzień, w którym powiedziałem mu co czuję... Pierwszy pocałunek. Zacisnąłem dłonie na pasku od torby, biegnąc dalej. Każde mijane miejsce o czymś mi przypominało. Biegłem, czując się jak wariat, który sam nie wie, co robi. Po moich policzkach spływały łzy, które łączyły się z deszczem, chociaż udawałem, że wcale nie płaczę. Czułem, że muszę to zrobić, że muszę tam dobiec. Przyspieszyłem, aż w końcu znalazłem się pod furtką. Złapałem jak najwięcej powietrza i wmaszerowałem do środka. Szedłem już nieco wolniej, starając się uspokoić oddech i rozglądałem się dookoła. Musiałem wyglądać naprawdę żałośnie w tym momencie, ale nie obchodziło mnie to. Ważne było teraz to, abym dotarł na miejsce, mimo iż moje nogi odmawiały mi już posłuszeństwa. Przekląłem pod nosem, jednak w końcu mi się udało. Uśmiechnąłem się lekko i zatrzymałem w miejscu.
- Przepraszam. Dawno cię nie odwiedzałem, prawda, Hoseokkie?- spytałem, odkładając torbę na bok.- Mogę się przysiąść? - spytałem, a z moich oczu popłynęły kolejne łzy, parząc moje zmarznięte policzki. - Tak? Dziękuję.
Usiadłem na ławce, uśmiechając się słabo.
- Naprawdę przepraszam, skarbie... Mam ci tyle do opowiedzenia...- Uśmiechnąłem się, a łzy poleciały strumieniami, kiedy po raz kolejny przeniosłem wzrok na ładnie wygrawerowany, ciemny nagrobek. Czułem, jak moje serce umiera całkowicie, tak jak i ja.
Smutne ;c
OdpowiedzUsuńAle wybaczcie, juz dzisiaj taka porcja angstow, ba! Ogolnie ff sie potraktowalam, ze chyba moj mozg ustawil juz sobie jakos mur ochronny przeciwko emocjom, w szczegolnosci tym smutnym, wiec nie mam jakis wiekszych przemyslec co do tego Shota...
Nie mniej jednak bardzo dziekuje za drugi w kolejnosci shippowany przeze mnie paring w BTSach^.-
Weny zycze!
Kiri^^