sobota, 1 sierpnia 2015

Huśtawka

Hej wszystkim! Wiem, długo Nas nie było ;-; Wybaczcie. Myślałyśmy, że w wakacje będziemy miały więcej czasu na pisanie, ale coś nie wyszło xD Tak czy siak, wstawiam małe coś tylko od siebie. Nie jest to nic specjalnego, ale mam nadzieję, że się Wam chociaż trochę spodoba. Pisałam to o trzeciej nad ranem, więc bądźcie wyrozumiali, lol xD Końcówka jest dla mnie mega ważna. Dla wiekszości zapewne nie będzie miała sensu, ale dla mnie ma, i to wielki ^^ 
Chciałam też podziękować, za każdy komentarz, który się pojawia. Razem z panią Ookami czytamy każdy, nawet jeśli nie zawsze odpisujemy. 
No, to chyba tyle. Miłego czytania życzę!
                                                                   ~ Amy*
Paring: TaeJin (V&Jin)
Rodzaj: One shot
Tytuł: Huśtawka


 ***                          

- Jesteś pewien?

Taehyung przewrócił oczami po raz setny, po czym pociągnął starszego za rękę.
- Chodźmy, hyung!
I tak właśnie wylądowali o trzeciej nad ranem na placu zabaw.

Jin przez cały dzień pytał się młodszego, co chce robić w godzinę swoich urodzin. To była taka ich mała tradycja.
Kim Taehyung urodził się 30 grudnia o trzeciej nad ranem.
Dlatego też co roku, tego właśnie dnia, dokładnie o tej godzinie świętowali jego urodziny.
Jin dokładnie pamiętał, jak to się zaczęło.

Poznali się w liceum. Był to pierwszy rok Taehyung'a i ostatni Jin'a. Nic ich tak naprawdę ze sobą nie łączyło.
Jin lubił spokojne, ciche miejsca, natomiast Taehyung uwielbiał, kiedy otaczali go ludzie.
Ulubionym zajęciem starszego było gotowanie i czytanie książek, natomiast Taehyung uwielbiał wykrzykiwać znienacka przypadkowe słowa, strasząc tym samym przechodzących ludzi.
Każdy z nich miał swoje własne życie.
Ich drogi zetknęły się dopiero na urodzinach przyjaciela Taehyunga, a kuzyna przyjaciela Jin'a, Jungkook'a. Wtedy się poznali.
Taehyung, jak to miał w zwyczaju, od razu się do niego przykleił, jednak Jin nie miał nic przeciwko.
Odpowiadało mu to, jak z dnia na dzień stawali się sobie coraz bliżsi.
I pomimo tego, że kompletnie nic ich ze sobą nie łączyło, zakochali się w sobie. Tak po prostu. Jednak żaden z nich nie kwapił się do tego, aby coś z tym zrobić.
Aż pewnej nocy, spotkali się w dosyć dziwnych okolicznościach.
Jin wracał od swojego przyjaciela, Namjoon'a, z którym uczył się razem do egzaminów do późnej nocy. Przechodził obok placu zabaw, kiedy w świetle latarni zauważył znajomą, rudą czuprynę.
Taehyung siedział na huśtawce, kopiąc czubkiem buta dziurę w piachu, kiedy usłyszał zgrzytanie huśtawki obok.
Podniósł głowę i ujrzał nikogo innego jak Jin'a. Zamrugał kilka razy, jednak chłopak nie zniknął, jedynie uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Co tu robisz tak późno, TaeTae?
Młodszy uśmiechnął się pod nosem, po czym opuścił głowę i powrócił do przerwanej czynności.
- Wiesz, hyung? Dokładnie za dziesięć minut są moje urodziny.
Jin uniósł w górę brwi. Spojrzał na zegarek, który znajdował się na jego nadgarstku. 2:50. Już miał się odezwać, kiedy młodszy zaczerpnął głęboko powietrza.
- Jak byłem mały, przychodziliśmy tu codziennie z rodzicami. Nie chciałem się wtedy bawić z innymi dziećmi. Moja mama ciągle mi mówiła, żebym się z kimś zaprzyjaźnił. Ale ja nie chciałem. Wystarczyło mi to, że ona była obok.
Starszy pokiwał powoli głową, bawiąc się swoimi palcami.
- Ale nagle odeszła. A ja obiecałem sobie, że zrobię to, o co zawsze mnie prosiła. Znajdę mnóstwo przyjaciół.
Jin przymknął oczy, wzdychając cicho. Taehyung na samym początku ich znajomości powiedział mu o tym, że jego mama zmarła, gdy miał 10 lat.
- Dlatego też przychodziłem tu codziennie, jednak nie mogłem się zmusić, żeby wejść na teren placu. Nie wtedy, kiedy były tu inne dzieci, bawiące się z matkami. Dopiero jak robiło się już ciemno, i nikogo tu nie było, siadałem na huśtawce. Nie bujałem się. Po prostu siedziałem i wspominałem te dni, które spędziłem tu z mamą. Z resztą nadal to robię.
Jin otworzył oczy, spojrzał na zegarek, po czym pondiósł się z huśtawki i stanął naprzeciwko młodszego.
Taehyung podniósł głowę, i błyszczącymi oczami wpatrzył się pytająco w przyjaciela.
Jin nachylił się do niego, po czym szepnął cicho:
- Wszystkiego Najlepszego, TaeTae.
Po tych słowach złączył ich usta.
Nie był to jakiś namiętny pocałunek. Był to zwyczajny, pojedyńczy całus.
Jednak tyle wystarczyło, żeby Taehyung uśmiechnął się do niego szeroko, wtulając się w jego brzuch.
I tak to się właśnie zaczęło.

Jin przeszedł przez barierkę, wpatrując się z niezadowoleniem w plecy swojego chłopaka.
- TaeTae, ze wszystkich rzeczy wybrałeś pójście na stary, opuszczony plac zabaw. Jest naprawdę zimno, wiesz? Nie wolałbyś siedzieć teraz w domu, z kubkiem gorącego kakao w ręce..?
Młodszy roześmiał się jedynie, podskakując do huśtawki. Złapał za łańcuchy, po czym zerknął przez ramię na starszego.
- Hyung, naprawdę nie pamiętasz tego miejsca? - spytał, układając usta w podkówkę.
Jin zmarszczył czoło, rozglądając się dookoła. Nie było tu naprawdę nic wyjątkowego. Dzięki temu, że naokoło placu porozmieszczane były latarnie, miejsce było całkowicie oświetlone.
Chłopak przejechał wzrokiem po starej zjeżdżalni, piaskownicy i karuzeli, aż w końcu jego spojrzenie padło na dwie huśtawki. Które wydały mu się dziwnie znajome.
Taehyung uśmiechnął się do niego szeroko, po czym usiadł na jednej z nich.
 - Nie wierzę, że zapomniałeś, co to za miejsce.
Jin podszedł do niego, po czym pstryknął go lekko w czoło.
- Oczywiście, że nie zapomniałem! Wszystkiego najlepszego - mruknął, po czym schylił się i pocałował delikatnie młodszego.
Tae mruknął cicho z zadowoleniem w jego usta, po czym odsunął się od niego.
- Pohuśtaj mnie, hyung!
Starszy przewrócił oczami, po czym obszedł hustawkę dookoła, nie mogąc powstrzymać uśmiechu pchającego mu się na usta. Jak mógł wylądować z takim dzieciakiem?
Stojąc za młodszym, popchnął go delikatnie, wprawiając huśtawkę w ruch.
Między nimi panowała przyjemna cisza, przerywana od czasu do czasu zgrzytaniem przestarzałych już łańcuchów huśtawki.
- Wiesz, hyung?
- Hmm..?
- Zapomniałem już, jakie to uczucie, kiedy się buja na huśtawce.
Taehyung westchnął, po czym spojrzał wysoko w ciemne niebo.
Noc była chłodna, a powiew wiatru spowodowany huśtaniem się był całkiem mroźny, jednak z jego ust nie schodził uśmiech.
Bujając się na starej, zardzewiałej huśtawce, odtwarzał w głowie dni, które spędził ze swoją mamą na tym samym placu.
Ucisk w jego piersi, do którego zdążył się już przyzwyczaić, w końcu go opuścił.
Huśtając się na tej starej, zardzewiałej huśtawce, poczuł się wolny.
Czując dłonie na swoich plecach, które za każdym razem, gdy huśtawka opuszczała się, popychały go do przodu, poczuł się naprawdę szczęśliwy.

Szczęście to coś, czego tak naprawdę nie da się opisać. Każdy odczuwa je inaczej, z różnych przyczyn. 
Niektórzy potrzebują do tego pieniędzy. Inni czują się szczęśliwi, kiedy otaczają ich rzeczy materialne, jak nowy rower, czy najnowszy model telefonu. 
Jeszcze inni nie mogą sobie wyobrazić szczęścia bez swoich najbliższych. 
W tłumie tych wszystkich ludzi, znajdzie się jednak taka osoba, która, aby poczuć się naprawdę szczęśliwa, potrzebuje jedynie starej, zardzewiałej huśtawki, podmuchu wiatru i pary dłoni, która będzie go popychać do przodu.




5 komentarzy:

  1. Oh my God ;^; soooo perfect ;--; I can't ;-; Amyyyyy dlaczego to jest takie cudnee? Nie rozumiem ;-; to jest tak fajnie fluffiaste :3 i nie ma żadnego takiego dziwnego zakończenia c: zakończenie jest płynne i cudne jest po prostu śliczne *3*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne. To zakończenie takie chwytające za serduszko. Uroczy shocik... Ale przez cb chce gorącego kakałka.... A nie posiadam takowego...

    OdpowiedzUsuń
  3. To było takie urocze! Aż uśmiech sam się na twarz ciśnie.
    Nominowałam twojego bloga do Liebster Award! :)
    Po szczegóły zapraszam na mojego bloga: http://weandk-popbias.blogspot.com/
    Fighting!

    OdpowiedzUsuń